piątek, 9 września 2016

Spokojnie, nic się nie dzieje

Pewna pacjentka ze wsi Kasinka Mała
skorzystać z leczenia cyklotronem chciała
ale jednak nie mogła bo
kontraktu nie podpisano
więc w tym celu aż do Czech jechać musiała.







W mediach lokalnych usłyszałam ostatnio, że w Krakowie nie można już kupić obwarzanków na Rynku. Wygasły stare umowy i urzędnicy jak zwykle nie zdarzyli odpowiednio wcześniej z przetargiem na nowe. Przez miesiąc zatem Rynek zostanie bez swojego symbolu. Sprawa może zostanie wyjaśniona w październiku. Na szczęście obwarzanki są dostępne już w ulicach otaczających rynek.



A teraz prawdziwy problem


Ten wstęp, dotyczący dość bagatelnej sprawy ma mi posłużyć do omówienia ciut poważniejszych problemów. Kraków to w ogóle jest dziwne miasto. Wiecie, tradycyjne. Dlatego chyba nawet z najbardziej nowoczesnych urządzeń usiłuje się zrobić muzealne obiekty. Mowa tutaj o cyklotronie, który od dłuższego już czasu stoi i czeka, kiedy w końcu będzie mógł naprawdę i na miarę “mocy przerobowych” pomóc chorym na niektóre typy nowotworów. Wiecie, nic takiego, nie ma się czym podniecać. Szybka, skuteczna terapia, właściwie bez skutków ubocznych. Możliwa oczywiście w przypadku niektórych nowotworów, jednak biorąc pod uwagę lawinowy wzrost zachorowań niby dobrze mieć taką opcję?
Uroczyste otwarcie miało miejsce prawie rok temu i od tej pory ciągle są jakieś problemy. Najpierw nie można było kierować tam pacjentów, bo coś było niepodpisane. Potem leczono tylko nowotwory oka. A można przecież tą bardzo nowoczesną metoda objąć i inne. Jest sprzęt oraz ekipa do obsługi. Co robią ci przeszkoleni pracownicy w Centrum Cyklotronowym czekając na pacjentów? Odkurzają urządzenie miotełką?



A miało być tak pięknie


Na początku wakacji wielka nowina - zielone światło dla nowotworów głowy i szyi. Łoł szok, udało się podpisać kontrakt.
I potem znowu rzeczywistość - jakaś żałośnie mała liczba pacjentów, których można leczyć. A centrum miało obsługiwać chorych z całej Polski. Tłumaczą, że trzeba powoli, bo dobro pacjenta, bo procedury. Tyle, że - jak powszechnie wiadomo - walka z rakiem to jest zawsze Wielki Pościg, gdzie kilka tygodni może zrobić dużą różnicę. Taką przebiegającą pomiędzy życiem a śmiercią. Na szczęście taka terapia jest dostępna w Czechach. Nie jest to dystans nie do pokonania, pozostaje pytanie ale po co?
W walce z nowotworem trzeba mieć dużo szczęścia. W Polsce - zajebiście dużo szczęścia.


Leki są, a jednak ich nie ma


Takie historie słyszymy raz za razem. Jakiegoś leku nie wpisano na czas na odpowiednią listę, więc ktoś sobie zszedł. Nawet nie chcę się zastanawiać, co czują rodziny chorych. Bo wolę - złośliwie - pomyśleć o tym, co czują ci, których jeden podpis, nie złożony na czas, zaważył na losie chorych. Ale spokojnie panie i panowie, luzik, jest czas, można się jeszcze nad tym trzysta razy zastanowić i podumać. Rozważyć wszystkie za, przeciw i tysiąc niepotrzebnych niuansów.
Czy jest jakaś różnica pomiędzy zaniechaniem czy przeciąganiem w czasie z powodów urzędniczo - proceduralnych od takiego samego braku działań z powodów ideologicznych? Na pewno nie dla chorych.


Niemoralne metody leczenia


Aż mnie korci, żeby wspomnieć przy okazji o leczniczej marihuanie. No muszę normalnie. Wiecie, jestem oczywiście przeciwna, bo to przecież niemoralne. Fuj, fuj, zgiń, przepadnij maro nieczysta. Przecież ona - z pewnością - nie leczy, tak jak in vitro nie leczy bezpłodności. Co więcej, można by i morfinę wycofać - to przecież też narkotyk, nie? Po co ktoś ma się bezkarnie odurzać?


No dobra kończę, zanim mi haerowcy wiadomo skąd złożą jakąś intratną propozycję roboty.

Obraz: Rembrandt van Rijn, The Syndics, wikiart.org

7 komentarzy:

  1. Czasem mam wrażenie, że Polska to taki "Miś" na statku z "Rejsu" Barei. Tylko nadal nie wiem, czy mam się śmiać czy może płakać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafne porównanie. Niektóre rzeczy się po prostu nie zmieniają, niestety.

      Usuń
  2. Gdyby żył Bareja, miałby znacznie więcej materiału do swoich filmów niż w PRL-u.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, tak właśnie jest. Zachorowalność wysoka, polityka leczenia niemożliwa. Są szpitale, piękne, czyste sale, pełne wyposażenie, i co? Brak kontraktu z NFZ, pusto i cicho. Zrobiono coś co tylko sie zniszczy i nikomu nie posłuży, szkoda, ale tak wlasnie to wyglada i ma przełożenie w wielu innych sytuacjach

    OdpowiedzUsuń
  4. Polska pełna absurdów, czasami aż przykro patrzeć i słyszeć co tu się wyrabia lub nie wyrabia. A na końcu najbardziej cierpi szary obywatel.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety trudny to i prawdziwy temat. A wydaje się czasem, że te problemy, te dziwne sytuacje są jak z filmu, a to jedynie polska rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń