czwartek, 10 listopada 2016

Święto narodowe




Kiedy urodzili się moi synowie, zaczęłam, jak większość matek chyba, snuć marzenia o tym, kim mogliby być w przyszłości. Jednocześnie pojawiają się lęki, żeby nie zeszli na złą drogę. Nie musieli brać udziału w wojnie. Nie byli tępymi mięśniakami. Ostatnio do listy niepragnień dołączyło nowe - żeby nie byli “narodowcami”.

Gwoli wyjaśnienia, ten cudzysłów, te cztery przecinki. Oddzielają one patriotę, który troszczy się o swój kraj od człowieka, który czuje się lepszy od innych i dlatego wydaje mu się, że ma prawo decydować, kto zasługuje na miano Polaka.

Jak to widzą inni? 


Pamiętam, jak kiedyś na zajęciach tuż po 11 listopada nasz sympatyczny native speaker pytał nas zdumiony:
Ale o co chodzi? Odzyskaliście niepodległość, to powód do radości i wspólnego świętowania, czemu zamiast tego naparzacie się na ulicach, robicie jakieś konkurencyjne obchody?
No właśnie, czemu? Trzy lata temu nie potrafiłam, jak i inni członkowie grupy, mu tego wytłumaczyć (wcale nie z powodu braku słownictwa i zbyt małej biegłości w angielskim). Teraz też nie potrafię na to pytanie sensownie odpowiedzieć.


Historia nasza i wasza


Taka zabawa w zawłaszczanie idei i historii. To nasze, my myślimy prawidłowo, wy jesteście w błędzie.
Tego dnia zostanę jak zwykle w domu, chociaż niektórzy uważają, że należy wyjść, pokazać dzieciom uroczystości, opowiedzieć, o co chodzi.
Jednak boję się, że moglibyśmy trafić na pochód czcicieli jedynej prawdy, którzy nie widzą w naszym kraju miejsca ani dla wyznawców innych religii, ani dla przedstawicieli innych kultur, ba nawet dla “stuprocentowych” Polaków do dziesiątego pokolenia wstecz (no, chociaż nie wiem, czy to nie za mało?), którzy jednak myślą inaczej niż oni.
Nie chcę uczyć dzieci, że ten pan jest “lepszy”, bo prawdziwy Polak.


Kto jest mi bliższy?


Nie wiem, dlaczego miałabym czuć większy związek duchowy z kimś, kto co prawda jest biało-czerwony od stóp do głów, za to cieszy się, że iluś uchodźców utonęło w drodze do Europy lub głosi tezę, że matki dokonujące aborcji powinno się wieszać na szubienicy (w kraju, gdzie nie ma kary śmierci nawet dla wielokrotnych morderców?). Albo po prostu odmawia komuś prawo głosu, bo ma dziwnie brzmiące nazwisko. A to tylko kilka przykładów, jakie wylały się na mnie z internetowego szamba w zeszłym tygodniu.

Nie zgadzam się na to, bym miała uważać kogoś za bliższego mi człowieka, tylko dlatego, że należy do tego samego narodu co ja, a w każdej swojej wypowiedzi i działaniu dyszy nienawiścią.


Program narodowy


Prawdopodobnie już niedługo w szkołach będzie miało miejsce jedynie słuszne wychowanie "patriotyczne". Nie boję się tego, chociaż mogę sobie wyobrazić jak to będzie wyglądać. Wierzę w moc myślenia, jakie sama jestem w stanie przekazać synom. W końcu chodziłam do szkoły przed 89, występowałam w akademiach ku czci i śpiewałam pieśni rewolucyjne, a w niedzielę i tak szło się do kościoła. Nocą nieraz budziły głosy z radia Wolna Europa słuchanego przez ojca. Jakoś z tego wszystkiego wyrosłam na - nieskromnie powiem - zrównoważonego człowieka o poglądach, w których jest miejsce na róznorodność i odmienność innych. Zatem może i oni dadzą radę?

Stanisław Kaczor-Batowski, Wejście strzelców Józefa Piłsudskiego do Kielc 12 sierpnia 1914 r, źródło artyzm.com

10 komentarzy:

  1. Rażący brak wiedzy i historia podawana w szkołach w skostniały, schematyczny sposób to podstawowe czynniki powodujące, że tłum idzie, skanduje, bierze się za łby. Niemyślenie jest łatwiejsze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że z nauczaniem historii u nas zawsze był jakiś problem...

      Usuń
  2. Ja zazwyczaj nie wypowiadam się na temat ani polityki ani spraw społecznych w kraju. Więc... nie bardzo wiem co napisać. Jeśli powiem, że jestem przerażona tym, co dzieje się w naszym kraju - nie będzie to nic odkrywczego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, można się niespecjalnie interesować polityką, ona jednak wchodzi nieproszona do naszych domów i głów.

      Usuń
  3. Jesteśmy chyba odporni na propagandę. Nie zdołały nas zmienić zabory, potem 50 lat PRL-u z głęboka indoktrynacją, więc dlaczego teraz ma być inaczej? Bardziej niż lekcji historii, obawiam się bredni z telewizji. Całe szczęście mamy internet, więc możemy do woli czytać, szukać, wymieniać opinie a do pomaga myśleniu i wyrabianiu własnego zdania.

    I nie ma czegoś takiego jak "prawdziwy" czy to Polak, czy Niemiec, czy patriota, mężczyzna itp. Ktoś może czuć się patriotą, Polakiem itp. ale nie ma prawa nazywać siebie "prawdziwym", bo co to znaczy? Z punktu widzenia genetyki są to brednie.
    Co do narodowców, to znam wielu świetnych ludzi, którzy faktycznie coś robią dla kraju, są normalni, pracowici. Są w porządku. Tak samo z kibicami. Jednak zawsze, w każdej grupie znajdzie się jakiś procent szuj, które czepiają się danego środowiska, bo chcą realizować własne cele, takie jak burdy chociażby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzej, jak zachowanie małego procenta rzutuje na ogólny wizerunek danej grupy...

      Usuń
  4. Niestety słowo patriota kojarzy mi się aktualnie jedynie z podziałami. Czy życie nie byłoby prostsze gdybyśmy po prostu kochali innych ludzi, żyli w świecie, a różnice byłyby fascynujące i i spirujące a nie dające pretekst do walki? Moze to utopia ale wierze, że kiedyś tak bedzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy tego nie rozumiałam. Dla mnie człowiek to człowiek, czy to Polak, Niemiec, czy Szwed. Nie lubię uogólniać. Staram się na każdego patrzeć jak na odrębną jednostkę, a nie poprzez pryzmat jego pochodzenia. Jednostki nie odpowiadają za czyny reszty narodu. A słowo "patriota" niewiele już dla mnie znaczy, tak prawdę powiedziawszy. Bo często stoi za nim nienawiść, rasizm i inne niebezpieczne zjawiska. Ludzie sami ten "patriotyzm" zmieszali z błotem.

    OdpowiedzUsuń