czwartek, 26 stycznia 2017

Wszystko za sprzedaż




W miniony weekend przez Polskę przebiegła informacja o tym, że osobista opiekunka Wojciecha Młynarskiego, zatrudniona przez jego dzieci zrobiła mu potajemnie zdjęcia (podczas snu) i te sprzedała śmierdzącemu szmatławcowi.



O ile to możliwe - doskonale rozumiem szok, wściekłość, smutek i pewnie kilka innych uczuć, jakie wywołało to u członków jego rodziny. Prawo do intymności i szacunku jest jednym z najważniejszych dla człowieka i nie znika tylko dlatego, że ktoś jest stary, chory czy sławny. W tym wypadku, kiedy ofiara nie może bronić się sama, pójść i komu trzeba nałożyć po ryju - wydaje się to jeszcze większym świństwem.

W dodatku takie zdjęcia nic nikomu dobrego nie przynoszą. O ile można zrozumieć np drastyczne fotografie pokazujące ofiary wojenne - pełnią rolę informacyjną, skłaniają do sięgnięcia do portfela w celu pomocy czy nawet zmiany poglądów, o tyle w opisywanym wypadku żadnego pożytku z oglądania taki fotek znaleźć nie można.


Przyjrzyjmy się pokrótce osobom dramatu:


Po pierwsze - pani opiekunka


Jak to jest, że tak mało osób uznaje jakiś kodeks postępowania w swoim zawodzie? Nieważne, czy salowa czy lekarz - muszą podchodzić do pacjentów z szacunkiem. Ja rozumiem pokusę - można zarobić tyle kasy! - ale jeśli podjęła pracę i wyjaśniono jej zasady, to złamała je tak samo jak zrobiłaby to kradnąc czy narażając zdrowie swego podopiecznego. Pewnie zarobiła nieźle, co ją może uratuje, bo osobiście nie dałabym jej nawet posady babci klozetowej. Ba, zwłaszcza takiej, kto wie, co taka osoba mogłaby zrobić, gdyby w jej przybytku z nagłą potrzebą pojawił się jakiś celebryta? Próbowałaby robić zdjęcia wspinając się z komórką po ściankach kabiny? A gdyby taki gwiazdor wpadł na numer dwa, mogłaby wpaść na pomysł odwiedzenia go od spuszczania wody (awaria spłuczki, brak wody, nowe zarządzenie sanepidu dotyczące zostawienia tej czynności w gestii Kierownika Palcówki),  a potem udokumentować jego efekt przemiany materii - o, to mógłby być hit!




Po drugie - redakcja tabloidu


U, przepraszam “redaktor”. A raczej niezłomny poszukiwacz sensacji. Nie wiem, jak daleko trzeba się posunąć w swojej rozpaczy (słupki sprzedaży spadają? inny tabloid w zeszłym tygodniu zamieścił zdjęcia z porodu znanej aktorki? zarząd mi obetnie premię? zwolnią mnie, a przecież mam kredyt we frankach? czyich majtek jeszcze nie publikowaliśmy?), żeby posunąć się do takiego kroku? Żeby zamówić czy opublikować takie zdjęcia?



Po trzecie - odbiorcy


Umówmy się - gdyby nie było klientów na tego typu sensacje, szmatławiec nie szukałaby takich zdjęć, tematów. Skąd w nas taka ochota, żeby udowodnić sobie, że sławni też się pocą, puszczają bąki, rzygają i im ślina cieknie z ust podczas snu? Czy naprawdę musimy wiedzieć, kto ciążę zaplanował, a kto “wpadł”, kto ma botoks w policzkach i implanty w gębie?
Poczujemy się lepiej, gdy jakiś odważny paparazzi przyłapie znaną modelką z tłustymi włosami i nieogolonymi nogami? I bez makijażu (te, pacz, jakom ona ma pryscatom morde!).
Usprawiedliwiamy swoje chore zainteresowanie tym, że przecież celebryta godzi się na odarcie z prywatności. Na pewno? Owszem, gwiazdka może tak.


Po czwarte - gwiazdki


Wiadomo, są takie, które zrobią wszystko, by tylko się przebić i móc stanąć na ściance. Numerek przed kamerą? Dlaczego nie? Wiem, skoro one sobie robią ustawki z fotografami (przypadkowo spotkana na zakupach w galerii, dziwnym trafem w pełnym makijażu i prosto od fryzjera), to Wielcy Głosiciele Prawdy czują się w obowiązku zrobić faktycznie jakąś dokumentację znienacka, bez uprzedzenia i pokazać światu całą, brzydką prawdę (cellulitis, zmarszczki, oponki na biodrach).
Ale czy wybitny aktor, którego sława jest poniekąd skutkiem ubocznym jego zawodu, musi się godzić na to, że w każdej chwili jego życie codzienne mogą oglądać wszyscy? Czy ludzie, którzy większość życia spędzili we wspaniałej, przedtabloidowej rzeczywistości na starość muszą nagle zostać złapani w sieć plotkarskich zdjęć i informacji?

Ta machina będzie się kręcić, póki działać będą jej elementy. Wiem, że żądza sensacji w ludziach nie wygaśnie (w końcu publiczne egzekucje zawsze cieszyły się niesamowitym wzięciem).

Ale każdy z nas, mówiąc takim działaniom NIE, przynajmniej jeszcze bardziej tej machiny nie napędza. 


Obraz: Peter Fendi, Podglądanie

10 komentarzy:

  1. Na studiach dorabiałam jako opiekunka osób starszych przy nagłych wypadkach a na dłużej jako niania i pomoc domowa pewnej artystki. Pilnowałam mamy jednego ze sławnych reżyserów i nigdy, przenigdy nie pomyślałabym nawet żeby zrobić takie świństwo.
    Jeśli już nie zasady zawodowe to jakieś normy etyczne powinniśmy mieć. Tak samo nie rozumiem fotografowania sławnych osób. Jest to dla mnie straszne buractwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, to dno. A jednak myślę, że za jakiś czas znowu o czymś w tym stylu usłyszymy.

      Usuń
  2. Opiekunka dno, gazeta jeszcze gorzej... Co z tym światem się dzieje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, aż strach pomyśleć do czego jeszcze ludzie się mogą posunąć.

      Usuń
  3. Nie czarujmy gdyby takie "sensacje" ludzi by nie kręciły to nie byłoby takich akcji. Jest zapotrzebowanie to robią... Cóż począć każdy pracuje "na swój chleb" jak może... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że ludzie lubią sensację. Pytanie tylko, czy może jednak gdzieś jest jakaś granica?

      Usuń
  4. No właśnie, wszystko od odbiorców się zaczyna... Gdyby nie było chętnych na "fakty" rodem z Faktu i SuperExpresu to i nie wpadaliby ludzie na takie głupie pomysły, żeby sławnych ludzi w ich niedoli obfotografowywać. Ale niestety jak widać, człowiek człowiekowi wilkiem. Pozdrawiam

    matkowaciniezwariowac.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego myślę, że nawet jak stanowimy mniejszość - musimy po prostu olewać istnienie brukowców. Obawiam się, że nic więcej nie da się zrobić :(

      Usuń
  5. Niektórzy nie mają za grosz kultury i wypaczone normy moralne. Trudno mi się dziwić, bo taki jest współczesny świat (np. politycy zamiast dawać przykład, podkładają sobie świnie i skupiają się na jakichś dziwnych gierkach)... a z drugiej strony jestem zszokowana zachowaniem tej opiekunki. Ja bym na to nie wpadła! Zawsze byłam lojalna, często nawet zbyt lojalna. I to się nie zmieni, choćbym nawet przez tą lojalność miała coś przegrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, bo o to chodzi, że w KAŻDEJ pracy można się zachowywać przyzwoicie lub całkiem przeciwnie... Jeśli chodzi o opiekunki, to człowiek głównie boi się zaniedbania podopiecznego, a tu takie coś...

      Usuń