piątek, 3 lutego 2017

Bal


Mamie pewnego pięciolatka z Tylawy Solnej
Nie podobała się idea imprezy przedszkolnej
bo zamiast normalnych bali
robiono coś na kształt gali
w swym naśladownictwie bardzo nieudolnej.


Karnawał, ach karnawał. Bale, studniówki, potańcówki. Czy już pisałam, jak kocham tego typu imprezy? Gdzie muzyka nigdy nie jest taka, jaką mogłabym słuchać bez bólu uszu - o dobrej zabawie nie mówiąc. Jeśli choć jedzenie smaczne, to tyle pociechy - ale to się akurat rzadko zdarza. I jeszcze wypada się jakoś ubrać, czyli mieć niewygodne buty, cisnącą w kilku miejscach sukienkę i rzeźbę awangardową z włosów na głowie, a na twarzy maseczkę fluidowo-różową.



Dziatki 


Moje dzieci odziedziczyły po mnie upodobanie do tego typu imprez, co ciężkie jest o tyle, że wszak oni też już się bawią. Zanim zaczną chodzić na naprawdę wielkie bale pocieszam się, że to na razie małe imprezki i w razie czego mogą akurat szczęśliwie zachorować. Wtedy bez wyrzutów sumienia, że ich izoluję czy coś w tym stylu - mogę zostawić załogę w domu.



Będzie gorzej 


Ostatnio koleżanka mówi, że komers jej dziecka odbędzie się w domu weselnym. Wow. Mój był na sali gimnastycznej, stroje czarno białe z domieszką ekstrawagancji, jedzenie zapewne (zniknął ten fakt w odmętach mej pamięci) przygotowali rodzice. Co to zresztą za problem - jakieś kanapki i ciasto.
Rozumiem, że impreza w domu weselnym, za którą rodzice będą musieli słono zapłacić musi mieć jednak większą klasę. Zakładam jakieś przystawki, dania gorące, może orkiestra? Wodzirej? Ktoś mógłby pomyśleć, że młodzież potrzebuje po prostu swojej muzyki, ale to myślenie błędne.
A skoro taki bal, to nie puści się przecież dziecka w byle czym - zatem sukienki, buciczki, fryzurki, pazurki (uff, jak to dobrze że mam synów).
Zresztą, gdy oni wejdą w ten wiek przewiduję, że taki dom weselny będzie passe, demode i out of style. Ciekawe co nas zatem czeka?



Bal w przedszkolu


Póki co nie będę się nad tym zastanawiać, bo przecież młodszy dopiero w przedszkolu. Ale, i tu możecie pomyśleć o mnie: co za starucha, nic jej nie pasuje, ale zgreda, wspominam z sentymentem czasy, gdy mój starszy syn uczęszczał do tej placówki. Kiedy miał być bal, po prostu rano przynosiło się stroje, w które dzieciaki ubierały się po śniadaniu, przez kilka godzin łaziły w tym i bawiły się, miały tam może coś innego do jedzenia. Po południu odbierało się i spokój, po zabawie. I, śmiem twierdzić, to było dobre rozwiązanie - w końcu dzieci najbardziej bawi to, że mają inne stroje, no może jakieś nielegalne dodatkowe słodycze też mają znaczenie.

Ale potem pewnie ktoś wpadł na pomysł, że to za mało, w związku z tym od jakiegoś czasu w ramach balu jest wielka impreza z dziadkami i babciami (zazwyczaj w okolicach ich święta), po godzinie 15-tej i wszystko byłoby w porządku gdyby nie kilka rzeczy (tak, czepiam się):



Sala


Wynajęcie sali w remizie strażackiej. Nie chcę myśleć ile to kosztuje i z jakiego funduszu idzie. Może z tego haraczu, który grzecznie płacę co miesiąc, a nazywa się toto fundusz pomocy przedszkolu? Oczywiście jestem kosmitą i wymyślam, i wolałabym, żeby za tą kasę dzieci pojechały na jedną wycieczkę więcej, ale cóż, wiem, że to głupota z mojej strony, w końcu wizyta w teatrze czy fajnym muzeum nie jest tak zbawienna dla rozwoju jak skakanie przy miernej muzyczce rodem z wesela.


Dojazd 


Remiza znajduje się kilka kilometrów od przedszkola, dzieci jadą tam autobusem, a dziadkowie mają jakoś dotrzeć, a raczej dojechać, bo to zupełne przedmieścia. W zeszłym roku o zaparkowaniu pod ową remiza nie było mowy. Ale nic to w związku z faktem, że w środku było tak tłoczno, że ledwo się wszyscy pomieścili. Dlatego tym razem:


Rodzicom dziękujemy


Wydano zakaz wstępu dla rodziców. Wyjątkiem są te dzieci, których dziadkowie nie przybędą. A to tylko dlatego, że oczywiście ktoś musi być z dzieciakiem, bo przecież nie będą się nim zajmować panie, w końcu też się chcą pobawić, nie?
Panie dopytują wcześniej ile osób przyjdzie do dziecka i gdzieś czai się sugestia, że najlepiej, żeby było ich jak najmniej. Dzieci w przedszkolu dość dużo i nawet jak część się szczęśliwie pochoruje, to obecność 4 dziadków mogłaby spowodować zbyt duży tłum.


Tylko super babcia


Generalnie oferta kierowana jest zatem do tych dzieci, które mają dziadków zmotoryzowanych (bo potem trzeba stamtąd wrócić, a ciężko iść z czterolatkiem kilka kilometrów w styczniowy mroźny wieczór, no chyba, że rodzice dziecka przyjadą odebrać, skoro wejść im nie pozwolono), aktywnych (żeby w tym tłoku upilnować swojego wnuka), w miarę młodych i silnych. Impreza raczej nie dla schorowanych (duszno, tłoczno, niewygodnie). Wcześniej dla uczczenia Dnia Babci i Dziadka po prostu było jakieś krótkie przedstawienie w przedszkolu, które nawet sercowcy i nadciśnieniowcy, czy słabo się poruszający znosili bez trudu.


W związku z powyższym w tym roku bal olaliśmy. Za to w domu musieliśmy się przebrać i pobawić w tych strojach i jeszcze to chyba powtórzymy dopóki karnawał trwa.
Ale tęsknię za starymi czasami. I boję się, że mój młodszy syn studniówkę będzie miał na jakiejś stacji kosmicznej (gdy już wszystkie atrakcje na ziemi zostaną zaliczone).


I na koniec - wiem, innym ten pomysł się podoba. I skoro zwykłe imprezy urodzinowe kilkulatków odbywają się w restauracjach, to czemu raz w roku nie szarpnąć się na taki bal? 

Wiem, powinnam się przyzwyczaić. Od lat bawię się na balach, których wodzireje mi się nie podobają. Których skutki nasz kraj i nasze dzieci będą odczuwać jeszcze długo. Damy radę.



Tadeusz Makowski, Maskarada, Wikimedia Commons

4 komentarze:

  1. Ale kosmos!
    W przedszkolu było normalnie, ale nie rozumiem, dlaczego bal karnawałowy w szkole odbywa się poza szkołą? Musimy zapłacić za autokar, udział w imprezie i jest to jakiś wydatek. Wolałabym kupić dziecku jakąś książke, bo bardziej przemawiają do mnie tzw. środki trwałe.
    No, ale panie wywiozą dzieci i nie muszą się nimi zajmować.

    A my mielismy takie fajne bale w szkole...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że większości rodziców to pasuje (bal dziecka ich nobilituje ?:)),a mniejszość się nie odzywa i tyle. U nas o dziwo w szkole są na sali gimnastycznej, dzieci płaca 5 zeta i przychodzi jakiś animator. No, ale to dopiero 3 klasa, zobaczymy co będzie potem..:)

      Usuń
  2. Witam, bardzo fajny wpis. mam dzieci w tym samym przedszkolu i także nie posyłam dzieci na te bale. I to od trzech lat. Żadnego z całej trójki.
    Po pierwsze uważam, że czas na wielki bale jeszcze przyjdzie.
    Po drugie, mimo że naprawdę lubię tę placówkę, doceniam wiele rzeczy (np. domowe jedzenie, często zmieniane prace na wystawkach i to różnorodne, za każdym razem inną techniką wykonywane, sympatię do dzieci przy jednoczesnej dyscyplinie, itp.), taki spęd jest przesadą. Sama ubieram codziennie troje dzieci i nie wierzę, że można spokojnie i w przyjaznej atmosferze dotrzeć na bal. Po trzecie nie podobają mi się warunki tej zabawy: tłok, ciasne przebieralnie, babcie nieodpowiednio ubrane jak na zabawę z dziećmi, czyli w szpilkach i w sztucznych bluzkach, itd.
    Podsumowując, cieszę się, że ktoś myśli podobnie, bo przyznam szczerze, że miałam trochę kaca moralne, gdy patrzyłam na rozżalenie dzieci, które zabierałam wcześniej. Skądinąd dobrze, że akurat miałam okienko, bo normalnie to pracuję dłużej, a w związku z balem miałam zabrać dzieciaki "najlepiej po 13ej".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, za to ja byłam naiwna, obliczając, że skoro napisano, że wyjazd jest o 14.15 to wystarczy jak się zjawię pół godziny wcześniej. Już po 13 otrzymałam alarmujący telefon, by odebrać dziecko "bo zaraz wyjeżdżamy" :) Fajnie, że jednak nie jestem jedyną przeciwniczką takich balów :)

      Usuń