Co prawda już o tym pisałam, ale wiadomo, że porządny bloger obraca każdy temat na wszystkie możliwe strony. Zatem jeszcze raz - dlaczego piszę bloga?
Spowiednik
Już jakiś czas temu zauważyłam, że ludzie się jakoś dziwnie zachowują w moim towarzystwie. To musi być coś w mojej postawie, wyrazie twarzy, a może to te wszystko rozumiejące oczęta - widocznie całą sobą krzyczę: Mów do mnie, mów! Wyglądam jak psychoterapeuta, coach oraz ksiądz - w jednym. Dlatego prawie każda osoba, z którą się spotykam natychmiast zaczyna opowiadać o swoim życiu (z detalami niekoniecznie mnie interesującymi), ale nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby zapytać co u mnie. A kiedy już skończy i ja nabieram nadziei, że oto uda się, choć dwa słowa wtrącić i otwieram usta - osobnik ucieka, bo nie ma nic gorszego niż słuchanie co się dzieje u kogoś innego (kurcze, jak ja rymuję, mogłabym być kiepskim autorem haseł reklamowych). Zwłaszcza, jak dzieje się dobrze. O cudzym nieszczęściu zawsze milej posłuchać. Tylko ja jestem taką masochistką, że słucham o sukcesach.
W sumie nuda
Nie żebym prowadziła jakieś nadzwyczajnie interesujące życie, ale wiecie, nawet JA robię więcej niż siku, kupę, jedzonko i spanko. I jako człowiek o przeciętnym egocentryzmie chciałabym móc o tym komuś powiedzieć. Jakimiś przemyśleniami się podzielić. A ponieważ nie wychodzi face to face (dobra, przyznam - nawet jak już mój rozmówca skończy o sobie i nie ucieknie - to na ogół już nie mam ochoty mówić czegokolwiek), a doprawdy głupio by było stać przed lustrem i gadać do siebie... Co innego, gdybym do tego piła wódeczkę - wtedy jak najbardziej ok. Ale bez procentów byłabym jedynie Wariatką z Lustrem.
Sami zatem rozumiecie, że jedyne co mi pozostaje - to pisać.
To nieważne
Oczywiście, ktoś złośliwy mógłby powiedzieć: przecież i tak nikt tego nie czyta!
Owszem, ale to akurat jest najmniej ważne. Chodzi o sam akt wyrzucania z siebie treści, odbiór jest rzeczą zupełnie nieistotną. Przecież gdybym nawet w realu trafiła na osobę, która zapyta: co tam u ciebie słychać i faktycznie dała szansę na moją odpowiedź - to i tak trudno wymagać od niej, by mnie słuchała.
Ludzie generalnie nie mają teraz na to czasu. Życie pędzi, w internetach chaos informacyjny, aktorka wzięła ślub, polityk walnął gafę, ten się rozwiódł, a ten tylko zdradza. Czyje to dziecko, czy na wózek można dać pieluszkę, jaki tyłek można osiągnąć dzięki codziennym ćwiczeniom, czy gluten zabija?
No i oczywiście ulubiony temat: ja, ja, ja, ja.
Kto miałby siłę słuchać o przygodach jakiejś zwykłej Hanki?
Obraz: Władysław Podkowiński, Rozmowa, Wikimedia Commons
Ja tam słucham. I to raczej w milczeniu, żeby Cię nie bombardować kolejnymi "jajami": "ja to, ja tamto, ja, ja, ja, ja..." 😉
OdpowiedzUsuńNie zapominaj, że gdy Hanka wylądowała w kartonach, to jeszcze do tej pory ludzie pamiętają, a minęło przynajmniej 10 lat :D Tak więc nie przesadzaj z tą zwykłą Hanką ;)
OdpowiedzUsuń