wtorek, 10 listopada 2015

My coming out

Pewna Mania - mamusia z Kopania,
Bundesarchiv, B 145 Bild-F001163-0012 / Unterberg, Rolf / CC-BY-SA 3.0


przed prasowaniem ubrań się wzbrania.
Gdy odkryła to sąsiadka,
to w krzyk "co z ciebie za matka".
Teraz się Mani pół wsi nie kłania.





Na fali różnorakich komingałtów - ja Wierna Żona Hetero (czasem - owszem - także hetera - oczywiście NIE taka ze starożytnej Grecji), z książkoholizmem jako jedynym zanotowanym nałogiem, z nudną przeszłością, także chcę coś wyznać. Mogłabym się przyznać do różnego rodzaju zaniedbań higieniczno - estetycznych wobec mego ciała lub mieszkania (ale o tym może innym razem). 
A dzisiaj:

Uwaga! Nie prasuję!

Jeśli Matka Polka z czymś zalega z prac domowych, niechybnie jest to prasowanie. Ciągle słyszę jęki o stosach świeżego prania, że jak tylko zasną, to ja zaraz, bo leży...Z jednej strony – zrozumiałe – ciężko odstawić na później starcie podłogi, jeśli jej dalsze użytkowanie wiąże się z tym że:

a/ starsze dziecko fiknie koziołka, coś sobie złamie i nie pójdzie do przedszkola- dramat.

b/ młodsze dziecko zje zawartość i dostanie biegunki – dramat,

c/ matka przylepi się w sposób trwały skarpetą (równie brudną) i nie zdąży na interwencję pomiędzy młodszym a starszym – dramat? hm...

I tu jednak wracam do meritum czyli prasowania i zadaję pytanie, które brzmi – ale po co? Oczywiście, Matkom Polkom dodatkowo obdarzonym Mężem w Korporacji serdecznie współczujemy i zgadzamy się, że koszula odprasowana być musi. Ale reszta ? - Te niemowlęce koszulki w pół godziny oblane? Spodnie przedszkolaka po jednym dniu doprowadzone do stanu rekwizytu w reklamie pt. „ a ten proszek to spierze!” A może nasze kreacje – domowe legginsy, tudzież równie nieistotne - i – tak – brudne „ciuchy wyjściowe?”

Przypominam sobie, jak kilka lat temu dostąpiłam Iluminacji, Oświecenia i Rytuału Przejścia w jednym. Koleżanka z pracy powiedziała mi:  a ja nie prasuję!
Jak to? Nie prasujesz? Zgroza – wołałam, ale też od tego momentu coraz częściej myślałam – wszak i ja tak mogę. Przyznaję się oczywiście do życia w grzechu w okresie posiadania dzieci w becikach (wszystko prasować, z dwu stron), ale jużem wolna i krzyczę do współcierpiących:
Przestańcie!

Dlaczego mam wrażenie, że to my - Matki Polki mamy taka jazdę z tym prasowaniem każdej ścierki, szmaty od mopa i skarpet? Onegdaj przeczytałam w książce amerykanki Holly Peterson, że prasowanie bawełnianych koszulek zdarza się tylko w bogatych, snobistycznych rodzinach, takich z tłumem służących i nianiek (jakbym takowy sztab posiadała, też pewnie byłabym kreatywna w wymyślaniu im zajęć domowych). Więc czemu my biedne obdarzone opieką nad smarkiem 24 godz lub pracą i etacikiem w domu, w każdej pozostałej minucie mamy tracić czas na tak nieproduktywne zajęcie? Precz z prasowaniem! Oszczędzaj energię! Ty prasujesz, a lasy giną! Ty prasujesz, a z każdym ręczniczkiem ( i po co? po co? i tak wymiętolą wycierając niedomyte łapska) ginie cząstka twej duszy. Czy wreszcie – ty prasujesz, a w pokoju obok Demony smarują świeżo pomalowaną ścianę pisakami....


 Edgar Degas Prasująca kobieta, 1869


Pablo Picasso Prasująca kobieta, 1904



2 komentarze:

  1. No, ja czasem grzeszę i prasuję. Ale ograniczam to do minimum, i mój mężczyzna nawet nie wie, że nie wszystkie swetry i podkoszulki mu prasuję. Czasem wystarczy tylko je dobrze rozwiesić po praniu ;-) On uważa, że nawet te podkoszulki-menelki też należy prasować... Ale myślę, że to tylko dlatego, że to nie on prasuje :-D Dobrze chociaż, że zmywa, bo obu czynności naraz to nie "zniesę" ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda sztuka niewyprasowanej odzieży, która wygląda jakby miała kontakt z żelazkiem - to nasz sukces!:)

      Usuń