czwartek, 21 września 2017

Opinia o opiniach




Ma zwyczaj dziwny pewna panienka z Sardynii
- powstrzymuje się od udzielania opinii
nie wypisuje w internetach
co myśli o babkach i facetach
A po co? - i tak to zrobią to za nią inni.



Ostatnio miały miejsce dwa wydarzenia, które podzieliły rodziców na przeciwstawne obozy, jak zwykle z zapiekłością broniące swoich stanowisk. Mam na myśli wypadek, jakiemu uległo niemowlę w Ustce oraz rodziców, którzy nawiali z noworodkiem ze szpitala z Białogradu, ponieważ nie mogli się dogadać z lekarzami w kwestii zabiegów planowanych na dziecięciu.

I ja także przyłączę się zatem do tej gry i śmiało odpowiem na pytanie: czy to byli dobrzy rodzice, czy też jednak niezwłocznie - profilaktycznie - należy im obciąć toporami głowę? - co jak wiadomo dość skutecznie zapobiega wyczynianiu kolejnych głupot (czy dokładniej rzecz biorąc - wyczynianiu czegokolwiek).



Otóż odpowiedź brzmi - nie wiem. Nie wiem, bo nie mam siły i ochoty sprawdzać tysiąca źródeł w necie, by w końcu oddzielić prawdę od bezmyślnie powielanych “sprawdzonych” informacji. Nie jestem wszak Kopciuszkiem. Tym bardziej nie zamierzam słuchać, co mówi mi moja intuicja. Czy ja jestem Jaki- jaki ja mondry? Swoją drogą - wyobrażacie sobie, że sędzia wydaje wyrok słuchając intuicji? Brrr.


Wypadek przy selfie?


W przypadku rodziców z Ustki podawano, że zostawili dziecię, by zrobić sobie odpowiednie zdjęcie. Ponieważ jestem cięta na ludzi, którzy wszędzie nieustannie wymachują swoimi aparatami przyznam - mimowolnie, podskórnie, prawie nieświadomie - osądziłam.

A potem sama siebie uderzyłam po łapkach. Nie byłam, nie widziałam. Powodów wypadku mogło być kilka. Najważniejsze, że udało się dziecko uratować i jego stan się poprawia.


Prawa rodzicielskie?


Kilka dni temu rodzice dali nogę z dzieckiem ze szpitala. Jestem zdecydowanym szczepionkowcem, ale też doceniam szczęście jakie było moim udziałem, że nikt mi dziecka po porodzie nie wyrywał z rąk, by go umyć domestosem (najlepiej zabija bakterie) oraz nakarmić glukozą (jak wiadomo cukier krzepi). A potem mi dali inkubator do pokoju, żebym mogła być ciągle z nim, zamiast zabrać na salę ogólną w myśl zasady “bo tak”.

I sytuacja jakby podobna. Znowu na początku jakieś media podały, że to wcześniak, a rodzice go wyciągnęli z inkubatora (czy nawet nie dali doń włożyć). W ciągu kilku dni, kiedy pisałam ten tekst, pojawiały się coraz to inne informacje, pokazujące racje obu stron.
Każdy ma swój punkt widzenia i swoją wersje wydarzeń. Ale przecież nie wiemy co naprawdę się wydarzyło. Co i jak mówili lekarze? Tłumaczyli, czy od razu dzwonili do sądu rodzinnego? A rodzice zadawali pytania, przedstawiali swój punkt widzenia, prosili o czas na zastanowienie czy polali dziecko lewoskrętną witaminą C, obłożyli pestkami moreli i nawiali? (wiążąc czerwona kokardkę odczyniającą uroki na foteliku samochodowym?) Opinia rodziców, opinia lekarzy oraz tysiąca internautów. Jak tak delikatną kwestię, jaką są granice praw rodzicielskich (bo jakieś chyba są?) omawiać nie znając szczegółów?


Emocje


Myślę, że mamy tak wielką potrzebę komentowania takich sytuacji, bo grają na naszych emocjach. Zagrożenie życia dziecka, czy może być gorszy koszmar dla rodzica? Dlatego czasem nawet nie chcąc - oceniamy i ustawiamy się po stronie którejś z prawd.

A przecież to nie tylko kwestia tego, co podadzą media.

Kiedy moje (wspomniane już) dziecię miało niecałe trzy miesiące, a ja, mimo iż upłynął okres połogu dalej byłam ciut rozpieprzona psychicznie, a w dodatku omal uwięziona w domu przez podłą pogodę (co jak wiadomo źle wpływa na umysł, zwłaszcza młodej matki) rozgrywała się sprawa Madzi z Sosnowca. Współczułam biednej matce - najpierw gdy opowiadała o porwaniu dziecka, a potem (kiedy odnaleziono ciało), o tym, jak córeczka wyślizgnęła jej się z rąk i uderzyła głową o próg. Ściskałam mojego i myślałam: jakie to szczęście, że do tej pory uniknęliśmy wypadku i oby tak było dalej.

Przyznaję - dałam się wrobić w jej bajeczki. Przepraszam wcześniej wymienionych rodziców za to, że pojawiają się w tym samym tekście - nie porównuję ich, a jedynie wskazuję na podobieństwo sytuacji i niemożność dojścia do prawdy obiektywnej, gdy jest się tak daleko od źródła.



Dlatego na pytanie co myślę o tych czy innych rodzicach bez wstydu odpowiadam: Nic. Mogę być jak ta ryba, co to nie ma głosu.



Obraz: Abraham van Bergaren, Fischbank

11 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie teksty, które się przyjemnie czyta i swoją wiedzę rozwija. Z humorem, z przesłaniem, nie takie żeby tylko rzucić grochem o ścianę. Ja też nie lubię się wypowiadać na tematy, których nie znam, wolę pisać co mi w głowie się rozwija :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Specjalistów od wszystkiego niestety nie brakuje, a zasada, "nie wiem to się wypowiem" ma u nas bardzo dobrze.

      Usuń
  2. Nareszcie! W końcu przeczytałam czarno na białym to, co sama myślę, o czym wciąż powtarzam, ale uznałam, że nie warto o tym pisać, bo ludzie i tak wybierają internet jako cel ujścia negatywnych emocji. Zauważyłaś, że nawet, jeśli ktoś się z toba zgadza w realu, jest pozytywnym, normalnym człowiekiem, to w sieci albo słodzi do obrzygu, albo przeciwnie - skupia się na negatywnej stronie życia. I tak łatwo się osądza informacje, które media podają w wersji odpowiedniej dla oglądalności. Rzadko kto docieka prawdy, choć nawet jeśli bardzo by chciał, może nie mieć wystarczającej ilości danych, jak sama napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, ja tylko się zastanawiam, po co ludzie komentują wszystko? Chyba tylko po to, by jak napisałaś, sobie ulżyć.

      Usuń
  3. Ja na szczęście nie uczestniczę w takich zdarzeniach - pewnie dopóki sama nie mam dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat o wychowaniu dzieci najwięcej mają na ogół do powiedzenia ci, którzy ich nie mają :)

      Usuń
  4. No i nareszcie w punkt i do celu. Podobne przemyślenia chodzimy mi po głowie, tylko nie tak ładnie ubrane w słowa, raczej podskórnie uczucie, że nie zgadzam się z tym cyrkiem medialnym, nie rozumiem kolejnych ekspertów, którzy dali się wciągnąć w dyskusję i dziennikarzy, którzy, jak posokowcy, tropu nie odpuszczają. Bo w imię czego ta nagonka? Ano w imię wszechobecnego parcia na szkło, bicia piany i wspomnianych już ekspertyz nie znam się ale to czuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Media szukają sensacji, bo z tego jest kasa, nie z opisywania stanu rzeczywistego. W dobrym materiale prasowym muszą być emocje, fakty niekoniecznie. A ludziska wszystkiemu wierzą. Też staram się nie oceniać, chociaż to cholernie trudne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, najgorsze, że dajemy się czasem mimowolnie wkręcić, a potem się okazuję, że historia została ukręcona dla dużej ilości klików... :(

      Usuń