Pewna panienka z malowniczej Zdrój - Kudowy
odczuwała smutek okołosylwestrowy
zamiast euforii
opary melancholii
i głupie myśli jej przychodziły do głowy.
Nie wiem dlaczego nas dopada. Może to przejedzenie świąteczne skutkuje - fermentują te wszystkie grzyby i kapusty polane makiem? A może opada euforia zakupowo-sprzątaniowa i nagle nie mamy co ze sobą zrobić? Czy wreszcie - sprawy odkładane w ostatnich tygodniach "na później" i "od stycznia" nagle nabierają realnych kształtów, okazuje się, że trzeba w końcu je podjąć i przestać dreptać w miejscu?
Może jesteśmy rozczarowani świętami, które jak zawsze nie były tak idealne, jak sobie wymarzyliśmy? Może przerażeni chwilówkami, które trzeba zacząć spłacać?