Nie umiała krakowianka z ulicy Budryka
ochronić swego syna przed kradzieżą patyka.
I on się zrobił jakiś taki,
że nie szanują go dzieciaki
i każdy się go czepia i każdy wciąż go tyka.
Bałtyk. Kolega z sąsiedniego parawanu (skoro parawan, to w sumie nie musiałam pisać, że nasze morze, prawda?) bardzo chce bawić się z moim Młodszym. Mój syn nie przejawia żadnego zainteresowania, co mnie nie dziwi, bo taki ma charakter. Ja oczywiście nie jestem już taka głupia, żeby wypowiadać te kretyńskie zdania w stylu “Pobaw się z chłopczykiem, trzeba się bawić z dziećmi”. Młodszy nawet mi się cichutko skarży, że ten chłopczyk za nim chodzi, a on nie chce. Zatem idziemy się pobawić razem, bierzemy patyki, których na plaży jest od metra i rzucamy czekając, który pierwszy przypłynie. I nagle…. Matka owego chłopczyka wraz z nim wchodzi do wody, bez słowa bierze NASZ patyk, podaje go synowi i sobie idą.