sobota, 23 grudnia 2017

SprzątaNIE





Pewna bardzo wygodnicka pani z Lubania
miała świetną, dokładną panią do sprzątania
lecz zawiść wielką to budziło
i wszystkich wkoło dziwiło
czemu sama po domu ze ścierą nie gania?


Podobno jak się człowiek nie wyrabia, to powinien część swoich zadań delegować. Pięknie powiedziane, skąd tylko biorą się jakieś wewnętrzne bariery, by to zrobić, nawet jeśli możemy sobie na to pozwolić finansowo?

piątek, 1 grudnia 2017

Kieszonkowe


Pewna panienka skromna z Hradec Kralowe
potrzebowała dostać jakieś kieszonkowe
bo potrzeb różnych miała moc
nie będzie tyrać dzień i noc
gdy wystarczy udać bidulkę i gotowe!



Jako wieloletnia wojowniczka o prawo do korzystania w życiu z poczucia humoru, założycielka partii Pokpiwania i Sarkazmu chciałabym niniejszym poprosić o wsparcie mię w tej walce, a mianowicie ufundowanie mi stypendium.  Prośbę swoją motywuję tym, że jestem represjonowana na rynku pracy, co pójdę na jakąś rozmowę kwalifikacyjną to się okazuje, że przyszły pracodawca oczekuje ode mnie, że będę naprawdę pracować (skandal !). Dodatkowo nikt się nie potrafi na mnie poznać, nie docenia rozlicznych talentów, zadają jakieś dziwne pytania, a o tym nie było w poradniku "Jak znaleźć pracę".

piątek, 24 listopada 2017

Doradca zawodowy



Pewną bezrobotną z wioski spod Kudowy
ciągle ścigał jakiś doradca zawodowy
on wszak dużo lepiej wie

gdzie dobrze pracuje się
ach jakże cudownie jest wszak kopać rowy!



Mogłoby się wydawać, że doradcę zawodowego można spotkać w Urzędzie Niepracy, agencji haer czy innej wyspecjalizowanej instytucji. Otóż - nie. Każdego dnia natykamy się na tego specjalistę - w spożywczaku, na ławce przed blokiem czy korytarzu przedszkola.

piątek, 17 listopada 2017

Zapiski na marginesie 17


Zupełnie nie wiem, skąd bierze się we mnie Wielka Miłość do Czasów PRL-u. Uwielbiam wprost obrazki z tamtych czasów, choć przecież wiem, że nie były kolorowe. Nic więc dziwnego, że będąc wytrawną fanką kryminałów straciłam głowę dla serii Ryszarda Ćwirleja. Chociaż sama zagadka nie jest jakoś nieprzeciętnie wciągająca, to realia pracy "śledczych" autor przedstawia tak smakowicie, że nie mogę się oderwać.

piątek, 10 listopada 2017

Podróż życia



Pewna panienka z Miami
uwielbiała jeździć polskimi busami
bo każda podróż to przygoda
niech żyje wolność i swoboda
i cóż, że się do celu nie zdąży czasami?



Obliczyłam kiedyś, że spędziłam w busach jakieś 4 500 godzin, co daje ponad pół roku życia. I chociaż te jazdy nie przypominały podróży przez Azję w rozpadającym się busiku, z klatką pełną ptactwa hodowlanego obok - to jednak chciałabym wam trochę o tym napisać. Zwłaszcza, że gdybym mogła czytać w busach, to w tym czasie połknęłabym jakieś 900 średniej wielkości książek. Niestety, nie dam rady (mdli mnie i to nie z powodu treści i stylu książki), a i tak warunki nie zawsze się ku temu nadają. Tym większe jest moje poczucie absolutnej straty czasu, niechaj więc ten post stanie się małym zadośćuczynieniem, niech te pół roku życia nie pójdzie całkiem na marne.

piątek, 3 listopada 2017

Sygnaliści


Było sygnalistów wielu
lecz nie tak sprawnych, jak ci w pererlu.


Oczywiście powyższa teza wcale nie musi się sprawdzić. A może właśnie ta któraś z rzeczpospolitych z kolei w tej dziedzinie będzie lepsza?

Ponieważ sama dalej nie wiem, kim będę jak dorosnę (o ile to w ogóle się stanie) pozwoliłam sobie kandydować na to stanowisko. A oto fragment mojego podania do prokuratora:

"... w przedszkolu, w II oddziale (Jeżyki) zgłosiłam pani dyrektor nieprawidłową dystrybucję czekoladopodobnych wafelków wśród dzieci (Ela nie wiadomo czemu dostała od pani dwa). W podstawówce zameldowałam, że pani woźna upycha przydziałowe mydło w swojej torbie, zamiast w toalecie dla dziewczynek. W liceum udaremniłam pani od biologi wydruk pracy magisterskiej na drukarce w sali komputerowej. Dlatego proszę o wsadzenie mnie na stołek w najbardziej podejrzanej instytucji"
Sami rozumiecie, że tak wiernego pracownika każdy chciałby mieć. A może nie? No dobra, żarty na bok. O co właściwie chodzi z tym sygnalistą?

piątek, 27 października 2017

Moje krzyczące poglądy na wszystko





Niedawno Szczepan Twardoch również nawiązał w felietonie do Kołakowskiego. Gdzie mi tam do nich obu, ale pozwolę sobie podpiąć się pod ten tytuł.

Zastanawiam się nad pewną rzeczą. Czy ja mam poglądy? Chyba nie. A jeśli już, to jakieś takie ledwo co, malutkie, słabiutkie. Tyci, tyci. Czemu tak twierdzę? Bo ludzie, którzy mają Prawdziwe Poglądy, krzyczą o nich głośno, wyrażają je w sposób zdecydowany. Tym bardziej, im ich rozmówca jest przeciwnego zdania.

wtorek, 17 października 2017

Ratunku!



Pewna panienka z miejscowości Mogiła
raz się o mały włos nie przekręciła
prawda to sromotna
umknęła jej rzecz istotna
z powodu zaczytania już by nie żyła.



Obudziłam się w środku nocy z kiepskim samopoczuciem. Serce mi kołatało w klacie, w głowie coś huczało, a w brzuchu bebechy przewracały się jak ciuchy w pralce. Kiedy próbowałam wstać, pokój prawie zawirował i musiałam się chwycić krzesła, by nie runąć na podłogę. Nie jestem hipochondryczką, ale mam w domu podstawowy sprzęt do monitorowania funkcji życiowych.

piątek, 6 października 2017

Lepiej mieć psa niż dziecko





Ach, można całe tomy napisać o tym, dlaczego lepiej mieć psa niż dziecko. Nawet jeśli na zwierzaka nikt ci nie da 500 plus (a choćby i 200). Właściwie - dlaczego? A może to pomysł na kampanię wyborczą? Właścicieli psów miałoby się w kieszeni... Ale wracając do meritum. Po kolei, acz bez ambicji wyczerpania tematu i przytoczenia wszystkich argumentów:

czwartek, 21 września 2017

Opinia o opiniach




Ma zwyczaj dziwny pewna panienka z Sardynii
- powstrzymuje się od udzielania opinii
nie wypisuje w internetach
co myśli o babkach i facetach
A po co? - i tak to zrobią to za nią inni.



Ostatnio miały miejsce dwa wydarzenia, które podzieliły rodziców na przeciwstawne obozy, jak zwykle z zapiekłością broniące swoich stanowisk. Mam na myśli wypadek, jakiemu uległo niemowlę w Ustce oraz rodziców, którzy nawiali z noworodkiem ze szpitala z Białogradu, ponieważ nie mogli się dogadać z lekarzami w kwestii zabiegów planowanych na dziecięciu.

I ja także przyłączę się zatem do tej gry i śmiało odpowiem na pytanie: czy to byli dobrzy rodzice, czy też jednak niezwłocznie - profilaktycznie - należy im obciąć toporami głowę? - co jak wiadomo dość skutecznie zapobiega wyczynianiu kolejnych głupot (czy dokładniej rzecz biorąc - wyczynianiu czegokolwiek).

piątek, 8 września 2017

Mądra czterdziestka



Pewna czterdziestolatka z miasta Casablanka
zapragnęła znaleźć sobie jakiegoś kochanka
lecz ku zgorszeniu matuli i tatka
znalazła dwudziestolatka
i wcale nie z powodu dobrego je…, eee, spanka.





Jako kobieta ponad już czterdziestoletnia zdradzę wam (starcom, nastolatkom, młódkom, kawalerom oraz trzydziestolatkom) dzisiaj sekret. Będzie on dotyczył posiadania przez dojrzałe kobiety młodych kochanków. A, jeszcze uwaga prywatna. Tym, którzy mnie znają i na podstawie poniższego tekstu chcieliby składać kondolencje memu mężowi, tudzież się nad nim użalać wyjaśniam, że nie chodzi o mnie, bo osobiście osiągnęłam już najwyższy level wiedzy tajemnej, która głosi: nie ma czegoś takiego jak DOBRA ZMIANA, więc ani mi przez myśl nie przeszło, by wymieniać swój wypróbowany model.

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Jak (nie)dbać o urodę?



Pewna kobieta z miejscowości Szabły Młode
niezbyt pilnie dbała o swoją urodę
mówiła,  że czasu szkoda
i nie jest już tak młoda.
Z kosmetyków najczęściej wybierała wodę.


Niestety, niezbyt jestem pilna w dbaniu o swą - niewątpliwą - urodę. I nie chodzi tu tylko o to, że z ćwiczeń fizycznych najczęściej wybieram cauchfitness (zaleganie z książką na kanapie, głównie ćwiczone są mięśnie rąk, zwłaszcza przy grubych tomach), climbfit (wspinanie się po słodycze schowane wysoko przed dziećmi) czy znany wam pewnie chipscross (mieszanie dwu smaków).
Niestety, moja inercja w dziedzinie łelandbjuti wydobywa się na światło dzienne zwłaszcza w okresie letnim i to nie tylko za sprawą lżejszych ubrań.

piątek, 11 sierpnia 2017

Zapiski na marginesie 16



Dość sceptycznie podchodzę do książek typu: wywalili ją z korporacji, pojechała na wieś i odmieniła swoje życie. Dlaczego zatem tak podobała mi się opowieść Pod wędrownym Aniołem Joanny M. Chmielewskiej, autorki, której nic innego wcześniej nie czytałam?

piątek, 21 lipca 2017

Wakacje z Greyem cz 2.


Uwaga - kontynuacja - pierwsza część do przeczytania  tutaj



Kura domowa do Magda, 8.07


Ha, pewnie umierasz z ciekawości, jak się skończyło z tą wanną? Poszłam do niego i powiedziałam, że bardzo chętnie się wykąpię, ale sama (byłabyś dumna z mojej asertywności). No bo tak: kiedy ja ostatnio spokojnie poleżałam w wannie? Jak nawet mi się uda, to zaraz przyłażą, jakby tatusia nie miały. Gdzie moja książka?  ja chcę soczku! a mogę jogurt?. Przy czym zamykanie drzwi w ogóle nic nie daje, bo i tak wiszą na klamce i drą się przez nie. Zatem jak kąpiel relaksująca, to bez jakiegokolwiek towarzystwa, nawet tak przystojnego gościa jak Grey.

czwartek, 6 lipca 2017

Wakacje z Greyem




Natchnęła mnie do tego tekstu koleżanka, a to za przyczyną tematu konkursu, który organizujemy na naszym nowym portalu - zobaczcie koniecznie! Polega na opisaniu wakacji z ulubionym bohaterem literatury dziecięcej.

A gdyby zrobić to samo z bohaterem książki dla dorosłych - pomyślałam? I kogo wybrać? Hmm...Po dłuższym namyśle udało mi się wytypować kandydata. Co prawda nigdy nie czytałam o przygodach pana Greya (i nie zamierzam, chyba, że zostanę do tej kary zmuszona prawomocnym wyrokiem sądu), ale co tam. Mogą mi wielbiciele tego bohatera zarzucać nieznajomość jego psychiki - o ile, oczywiście, ją posiada.

czwartek, 22 czerwca 2017

Zapiski na marginesie 15


 
Andrzej Saramonowicz, Chłopcy


Książka, której wolałam posłuchać - cierpliwie czekając, aż audiobook wróci do mojej biblioteki (podczas gdy egzemplarz papierowy był dostępny!), a to za sprawą Krzysztofa Gosztyły - przeczytał ją rewelacyjnie. 

środa, 14 czerwca 2017

Długi weekend



Jednak mamy jakiś problem. Polacy są coraz bogatsi, praktycznie każdy ma własne auto, co wiąże się ze zmianą sposobu spędzania wolnego czasu. Więcej ludzi wyjeżdża, by coś zobaczyć, zwiedzić, zdobyć. Jeśli dodać do tego kilka długich weekendów w roku (wynalazek ostatnich lat) - robi się problem. Zwłaszcza, gdy infrastruktura niewiele się różni od czasów PRL-u.

czwartek, 1 czerwca 2017

Co za gość!

Pewna pani domu z podkarpackiej Radości 
postanowiła zaprosić na przyjecie gości 
wśród nich jeden zwłaszcza wiedzie prym 
tu kiepski żarcik, tam słaby rym 
do bycia w centrum uwagi prawo sobie rości. 


Tradycja to tradycja. Jest okazja (imieniny, rocznica, I Komunia) - trzeba zaprosić gości. Nielubianego wujka, wścibską ciotkę, wrednego kuzyna. I oczywiście, w większości domów przy stole musi zasiąść jeszcze jeden gość. Najważniejszy. Bez niego się nie obejdzie. Zazwyczaj szczupły i nowoczesny, choć zdarza się jeszcze gruby jegomość z uroczą dupką. Pan Telewizor.

środa, 24 maja 2017

Epizodyczna hipochondria


Pewna nadwrażliwa paniusia z Cordoby
podejrzewa u siebie różne choroby
pomaga jej w tym kuma
co wiele o zdrowiu duma
i ostrzega, że lekarze to nieroby.







Ostatnio zdiagnozowałam u siebie pewną przypadłość, która też wam się może zdarza, ale jeszcze o tym nie wiecie? Jest to epizodyczna hipochondria. W przeciwieństwie do poważnego schorzenia, jakim jest prawdziwa hipochondria (jakkolwiek nie byłaby lekceważona w opinii społecznej) ta epizodyczna występuje o wiele częściej, jest mniej groźna, a wywołuje ją kilka wirusów panujących w danym środowisku. W krajach o kiepsko stojącej, niedofinansowanej służbie zdrowia, gdzie kołderka jest zawsze za krótka, ma świetne warunki do rozwoju.

piątek, 12 maja 2017

Zapiski na marginesie 14




Katarzyna Żak Nie ma tego złego


Wiedziałam, że recenzjowanie książek na blogu to durny pomysł. Bo tak: od razu się znajdzie ktoś, kto w komentarzach poleci ci jakiś swój typ, tak jakbym bez tego nie miała co czytać. W ten właśnie sposób przy okazji omówienia “Rozdartej zasłony” dowiedziałam się o kryminale, który naprawdę musiałam dorwać. A to dlatego, że jego autorka pochodzi z mego małego miasta, a właśnie mieścina (o zupełnie innej nazwie, ale z wieloma "przypadkowymi" zbieżnościami) jest miejscem akcji. Jasne, wiadomo, literacka fikcja, ale przecież skądś się ten małomiasteczkowy klimat musiało zaczerpnąć, nie? Jakoś się typowe dla takiej społeczności stosunki międzyludzkie musiało poznać?

wtorek, 2 maja 2017

Nie mam czasu!


Pewna zabiegana pani z Brunszwiku
nie miała żadnego luzu w swym grafiku
zajęta od rana do nocy
nie miała wolnych mocy
a może by tak pomyśleć o jakimś odwyku?



Przyznaję - jestem sentymentalna. Ciągle wydaje mi się, że kiedyś to było lepiej. Oczywiście znam wszystkie psychologiczne mechanizmy, które powodują takie myślenie, no i wszak było się wtedy młodym prawda?

Zdaję sobie sprawę, że najbardziej zgubne jest to w kwestii wychowania dzieci - czytanie im z uporem maniaka swoich książek z dzieciństwa, puszczanie filmów animowanych z Bielsko-Białej oraz oczekiwanie, że zamiast z tabletem będą spędzać czas z kolegami.


Odnośnie tego ostatniego punktu - nie będą. I to nie tylko dlatego, że każdy woli patrzeć w swój ekranik. Po prostu - nie bardzo mają z kim...

piątek, 21 kwietnia 2017

Euforia Matki Polki



Pewna kobieta ze wsi pod Trzema Koronami         
uwielbiała ambitnie poszaleć przed świętami
w domu wszystko pięknie wypucować
wielką górę żarcia przygotować
a potem w nerwach krzyczeć "świętujcie sobie sami!"



Chcielibyście wiedzieć, co wprawia Matkę Polkę w stan euforii? Ba, nawet nie wahałabym się użyć tego słowa na o. choć oczywiście boję się, że to mogłoby wypozycjonowować moją stronę w zupełnie innym kierunku…. Znacie? nie? to żałujcie, haha, żałosny suchar.

środa, 12 kwietnia 2017

Zapiski na marginesie 13



Powróciłam ostatnio do świetnej serii Jana Grzegorczyka, a to za sprawą kolejnego tomu pt. Perła. Afrykański przypadek księdza Grosera, który ukazał się (po dłuższej przerwie) pod koniec zeszłego roku. To ciekawe, że w katolickim (przynajmniej na poziomie deklaracji) kraju tak słabo w dziełach sztuki reprezentowana jest grupa społeczna, jaką tworzy duchowieństwo.

piątek, 31 marca 2017

Mistrz bezrobocia



Pewien mocno dojrzały pan ze wsi Zabłocie
całe życie doskonalił swe bezrobocie,
bo to jest przecież wielka sztuka
jak się niby szuka, a nie szuka.

I po co niby orać życie w wielkim pocie?



Ja mam takie pytanie. Tyle jest książek o tym jak znaleźć pracę, zmienić zawód, rozwijać się, realizować zawodowe cele itp - wiecie, całe to kołczingowe gówno. A czy ktoś kiedyś widział pozycję o tym jak dobrze, szczęśliwie być spełnionym bezrobotnym? No właśnie.

środa, 22 marca 2017

Napisy motywujące






Pewna Australijka z Queensland z Mount Isy
miała w domu motywujące napisy
bo mówiły jej jak żyć
jak fajową babką być
i ją omijały małżeńskie kryzysy.


Jako zagorzała zwolenniczka blogów i czasopism wnętrzarskich chciałabym podzielić się z wami pewną refleksją. Otóż, jak wiadomo, każdy ma swój gust (lub nie ma, łotewer) i nie wszystkim musi się podobać to samo. Generalnie staram się nie krytykować (nawet w myślach), jeśli ktoś na przykład umebluje sobie dom chińskim badziewiem, które subtelnie (czytaj wiernie) nawiązuje do mebli największych projektantów (pozostających finansowo daleko poza możliwościami szarego człowieka, czego nie można powiedzieć o ich chińskich “odpowiednikach”), ale… nie mogę się oprzeć, jeśli chodzi o tzw. napisy inspiracyjne vel motywacyjne. O co w tym chodzi?

czwartek, 9 marca 2017

Zapiski na marginesie 12



Maryla Szymiczkowa, Rozdarta zasłona



Powołana do życia przez Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego (skrytych pod pseudonimem Maryla Szymiczkowa) Zofia Szczupaczyńska, żona profesora UJ, bezdzietna czterdziestolatka mieszkająca w Krakowie u schyłku XIX w. całkowicie skradła moje serce.

środa, 1 marca 2017

Post na post

Pewna lekko otyła dziewczyna z Miami
chciała schudnąć odrobinę przed wakacjami.
Lecz wszystkie cudowne sposoby
nie umniejszyły jej osoby.
Tak się właśnie czczymi mrzonkami lud mami.






Wraz z pierwszymi powiewami wiosny, śpiewem ptaków i pojawieniem się nieśmiałych pączków na drzewach wpadamy w panikę w temacie nadbagażu w naszym ciele. Skrzętnie zbierane od jesieni (bo zimno i deszczowo), przez święta (ach, jakie pyszne te pierniczki no i jak tu nie zjeść 12 - tej potrawy), aż do końca karnawału (ach, jaki bal, a jakie jedzenie) dodatkowe kilogramy nagle zaczynają nam zawadzać. Oczywiście, wcześniej nie ma sensu brać się za dietę. Nie przed Środą Popielcową. A że w tym roku przypada dość późno - no cóż, i zima wyjątkowo sroga była…

środa, 22 lutego 2017

czwartek, 16 lutego 2017

Jestem kosmitką!



Pewna mężatka - dziwaczka z Żagania

miała naprawdę absurdalne wymagania
jak to, by ją szanowano
do głupot nie namawiano
i żeby miała prawo do swojego zdania.





W różnych życiowych sytuacjach zastanawiam się, czy ja żyję w jakiejś równoległej rzeczywistości? Jestem jakimś totalnym strangerem, kosmitą z czułkami? Jeśli tak, to gdzie jest moja planeta???

Kilka przykładów:

czwartek, 9 lutego 2017

Panaceum




Pewna paniusia z Fort-de-France z Martyniki
wymyśliła genialne wprost kosmetyki
co poprawiają poziom życia
i umniejszają trudy bycia
stoją już kolejki po jej specyfiki.



Jak wiadomo potrzeba jest matką wynalazków, a najszybciej może na pomysł czegoś fajnego wpaść ktoś, kto ze względu na swoją specyficzną sytuację odczuwa jakieś braki. I ja, choć żadna ze mnie wielka użytkowniczka kosmetyków, wymyśliłam parę specjalistycznych produktów, których brakuje na naszym rynku. To tylko pomysły, ale nie mam wątpliwości, że zaraz zaczną się do mnie ustawiać laboratoria z ofertą kupna tego patentu. I niejeden szef ds. rozwoju dostanie w łeb za to, że sam na to wcześniej nie wpadł. Normalnie panaceum. Zatem do rzeczy.

poniedziałek, 6 lutego 2017

Zapiski na marginesie 10




Karina Bonowicz

I tu jest bies pogrzebany

Muszę przyznać, że z dużą rezerwą podchodzę do książek, jeśli na ich okładkach napisano, że są dowcipne i zabawne. Na ogół kończy się to tak, że zaśmieję się podczas czytania ze trzy razy, a i to pod warunkiem, że w ogóle dotrwam do końca. Tym razem skanując półkę w bibliotece z polską literaturą współczesną, gdzie niestety dominują powieści spod znaku “zostawił ją, a ona i tak znalazła lepszego” oraz “zwolnili ją z korporacji, ale uroczy domek na wsi odziedziczony po zmarłej cioci okazał się prawdziwym azylem, a sąsiad - prawdziwym mężczyzną” wpadło mi w oko znajome/nieznajome nazwisko. Moja podświadomość musiała podpowiedzieć mi, że to nie może być gniot - i nie pomyliła się.

piątek, 3 lutego 2017

Bal


Mamie pewnego pięciolatka z Tylawy Solnej
Nie podobała się idea imprezy przedszkolnej
bo zamiast normalnych bali
robiono coś na kształt gali
w swym naśladownictwie bardzo nieudolnej.


Karnawał, ach karnawał. Bale, studniówki, potańcówki. Czy już pisałam, jak kocham tego typu imprezy? Gdzie muzyka nigdy nie jest taka, jaką mogłabym słuchać bez bólu uszu - o dobrej zabawie nie mówiąc. Jeśli choć jedzenie smaczne, to tyle pociechy - ale to się akurat rzadko zdarza. I jeszcze wypada się jakoś ubrać, czyli mieć niewygodne buty, cisnącą w kilku miejscach sukienkę i rzeźbę awangardową z włosów na głowie, a na twarzy maseczkę fluidowo-różową.

czwartek, 26 stycznia 2017

Wszystko za sprzedaż




W miniony weekend przez Polskę przebiegła informacja o tym, że osobista opiekunka Wojciecha Młynarskiego, zatrudniona przez jego dzieci zrobiła mu potajemnie zdjęcia (podczas snu) i te sprzedała śmierdzącemu szmatławcowi.

środa, 18 stycznia 2017

Biznes życia(e)



Małżonek przyniósł ostatnio do domu rewelacyjną informację. Otóż naukowcy (zakładam, że amerykańscy) udowodnili, że dzieci dziedziczą inteligencję po matce. W związku z tym wpadłam na wspaniały pomysł, który nareszcie ustawi mnie finansowo. Projekt życia - można by rzec.

środa, 11 stycznia 2017

Po prostu pomaganie



Czy osoby, które poświęcają swoje życie na pomaganie innym muszą być krystaliczne, idealne i bez wad? To pytanie już od jakiegoś czasu tłucze mi się po głowie. Znasz gościa tylko od tej dobrej, wizerunkowej strony, a potem ktoś znajomy z nim współpracował i mówi: Co to za człowiek, woda sodowa, nie da się z nim nic zrobić. Albo czyta się biografię i nagle upsss - owszem, robi dużo dobrego, ale przy tym jest mega egocentrykiem, wykorzystuje ludzi a i w życiu osobistym nieźle ma za uszami.

piątek, 6 stycznia 2017

Podsumowanie manii czytelniczej

Pewna urocza  pani z Kopania
nigdy nie miała dosyć czytania
jej dom brudem zarasta
w niedzielę nie ma ciasta
ot, taka sobie nieszkodliwa mania.


Już się do tego przyznałam - czytam nałogowo. Czasem ktoś tam sugerował, że mogłabym pisać recenzje - ale - prócz książek dla dzieci, o czym poniżej - nie robię tego. I bardzo mnie to cieszy. Mogę czytać dla samej rozkoszy zanurzenia się w inny świat, bez oceniania języka, fabuły czy konstrukcji postaci. Może mi się podobać to, co wg krytyków jest szmirą.