wtorek, 17 października 2017

Ratunku!



Pewna panienka z miejscowości Mogiła
raz się o mały włos nie przekręciła
prawda to sromotna
umknęła jej rzecz istotna
z powodu zaczytania już by nie żyła.



Obudziłam się w środku nocy z kiepskim samopoczuciem. Serce mi kołatało w klacie, w głowie coś huczało, a w brzuchu bebechy przewracały się jak ciuchy w pralce. Kiedy próbowałam wstać, pokój prawie zawirował i musiałam się chwycić krzesła, by nie runąć na podłogę. Nie jestem hipochondryczką, ale mam w domu podstawowy sprzęt do monitorowania funkcji życiowych.

Po zmierzeniu ciśnienia (120/80) i cukru (w normie), podłączyłam się do kardiomonitora. Niby wszystko ok, saturacja książkowa, kapnograf też nic złego nie wykazał, końcowo-wydechowe stężenie dwutlenku węgla bez zarzutu. Co się w takim razie działo?


Uff


Troszkę się jednak uspokoiłam dobrymi wynikami i szukając pojemników do pobrania krwi, którą miałam zamiar obejrzeć pod mini zestawem laboratoryjnym ustawionym w piwnicy, zaczęłam się zastanawiać, co takiego mogło się zdarzyć. Zjadłam coś? Nie, tylko standardowa dieta. Żadnych urazów. Poprzedni dzień grzecznie przesiedziałam w domu, nie wyszłam nawet do sklepu, z nikim nie rozmawiałam. Czytałam wciągający thriller medyczny, ale chyba nie mogło to na mnie aż tak wpłynąć? Rozchorować się pod wpływem treści o wirusach i bakteriach podstępnie wstrzykiwanych przez szalonego pielęgniarza nieświadomym zagrożenia pacjentom?

Nagle świadomość ukłuła mnie w sam środek mózgu. Wiem! To musi być to! Syndrom Odstawienia od Internetu. Pieprzona książka, czytanie jeszcze nigdy nikomu nie wyszło na dobre. Kurcze, przecież się mogłam przekręcić!



Na ratunek


Żeby się ratować pospiesznie odpaliłam Facebooka i poświęciłam dwie godziny na sprawdzenie, kto ma lepsze życie ode mnie. Dowcipniejsze dzieci, fajniejszą pracę, bardziej uczynnego męża i lepszych przyjaciół.

Paradoksalnie, zdołowałam się niby, że jestem taka do dupy, ale fizycznie poczułam się lepiej. Serce przestało tak kołotać. Potem zostawiłam kilka lizusowskich komentarzy na profilach osób publicznych, które usiłowały za wszelką cenę stworzyć w sieci swój alternatywny wizerunek - daleki od prawdy. (Ale czy ona w ogóle istnieje?)


I coś z innej beczki


Dla równowagi kwasowo-zasadowej przejrzałam kilka nowych artykułów prasowych i posiałam odrobinę hejtu. W tym o matce, która przysnęła zmęczona i nie dopilnowała jednego z trojga dzieci, że trzeba tej tępej krowie odebrać prawa rodzicielskie i że ja nigdy bym tego nie zrobiła. Kilka uszczypliwych uwag pod postami mamusiek na forum. Tym które zastanawiają się czy drugoklasista może już sam wracać do domu - “Głupia babo! Odetnij już tą pępowinę! Co z tego że duży ruch uliczny i pedofile! Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu”. Lasce skarżącej się, że nie lubi bawić się z dzieckiem: “Zupełnie tego nie rozumiem. Ja uwielbiam bawić się z moimi maluszkami. To najpiękniejsze chwile życia. Jak może cię to nudzić?! Jesteś wyrodną matką!” Matce bliźniaków, którzy lubią słodycze: "Sama sobie jesteś winna. Moje dzieci mają 14 i 16 lat i nie znają smaku cukru!"

Dorzuciłam parę argumentów w toczącym się sporze w sprawie szczepionek. Żeby było ciekawiej - po obu stronach barykady.

Kilka standardowych wpisów o uchodźcach, proteście lekarzy rezydentów oraz pińcet plus.

Poczułam się świetnie. Jak nowonarodzona.

Nauczona tą sytuacją spaliłam w ogródku wszystkie swoje książki oraz karty biblioteczne. Kupiłam kilka dodatkowych tabletów do każdego pomieszczenia, bym nie musiała np. idąc za potrzebą nosić sprzęt ze sobą. Od tej pory czuję się dobrze.

zdjęcie: Pixabay

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie teksty. I to porównanie do ciuchów w pralce. Takie prozaiczne, ale jak bliskie życiu! Jak bym miała wskazać, czego mi brakuje w charakterze, to wskazałabym właśnie tę odrobinę sarkazmu. Łapać dystans do świata, ludzi, sieci, własnych dzieci, pracy, odpoczynku, polityki... Brakuje mi tego. Dlatego lubię czytać Twoje / Pani teksty. I to cecha ludzi z klasa. Nawet jak się nie zgadzam, to nadal czuję wspólnotę swiatopogladu. Pozdrawiame.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie Twoje, a nie Pani :) Bardzo dziękuję - jeden wartościowy komentarz, a tak podnosi na duchu serce blogera :) Cieszę się, że ktoś w ogóle rozumie moje teksty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Syndrom Odstawienia od Internetu, to poważna jednostka chorobowa. Mam takie miejsce na ziemi, gdzie nawet zasięg telefonów jest prawie nieosiągalny. Może przerobić to na luksusowy pensjonat leczenia uzależnienia od internetu i smartfona?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to jest pomysł. Oczekiwanie na wolne miejsce będzie dłuższe niż na endoprotezę na NFZ :)

      Usuń
  4. ha ha!. Chyba będę wracać po więcej.Tak mało ludzi w realu ma podobne do Twojego poczucie humoru! To wszystko przez te książki.

    OdpowiedzUsuń