piątek, 27 października 2017

Moje krzyczące poglądy na wszystko





Niedawno Szczepan Twardoch również nawiązał w felietonie do Kołakowskiego. Gdzie mi tam do nich obu, ale pozwolę sobie podpiąć się pod ten tytuł.

Zastanawiam się nad pewną rzeczą. Czy ja mam poglądy? Chyba nie. A jeśli już, to jakieś takie ledwo co, malutkie, słabiutkie. Tyci, tyci. Czemu tak twierdzę? Bo ludzie, którzy mają Prawdziwe Poglądy, krzyczą o nich głośno, wyrażają je w sposób zdecydowany. Tym bardziej, im ich rozmówca jest przeciwnego zdania.


Disco polo


Ponieważ uważam to za niekulturalne, bezsensowne, a nawet zakrawające na rodzaj przemocy - staram się tak nie robić. Weźmy taką sytuację - rozmawiam z kimś, kto mówi, że uwielbia disco polo, Zenek Martyniuk jest najlepszym polskim poetą od czasów Norwida, a muzyka jest wprost genialna, wiecie coś między Mozartem a Bachem.

Mogę odpowiedzieć: ja nie przepadam za tego rodzaju muzyką, a to, co sarkastyczny umysł pcha mi w tym momencie na język zachować dla siebie, ewentualnie na rozmowę z osobą, która jak ja nie dostrzega geniuszu tej gwiazdy disco polo. Może to dwulicowość, hipokryzja pewna, ale czy zbluzganie przeze mnie Zenka coś zmieni w poglądach jego wielbiciela?

Pewnie jest trudniej nie wyrażać swoich poglądów, gdy na czymś się dobrze znamy. Muzykolog może czułby jednak potrzebę odsłonięcia tej prawdy, że muzyka disco jest cienka jak żyletka polsilver.

Zwłaszcza im bardziej rozmówca pokazuje się jako dyletant, argumenty przedstawia miałkie, tym większa pokusa, by go oświecić. Ale czy misją każdego człowieka jest nawracanie innych? A niechże sobie słuchają, że przez te oczy, te oczy zielone oszalałem, kochana, wierzę, wierzę w miłość, życie, to są chwile, chwile tak ulotne, jak motyle.



O gustach się dyskutuje


Im bardziej coś jest kwestią osobistego gustu, tym mniejszy sens by o tym gadać. Jednak chyba niewielu zgadza się z łacińską sentencją de gustibus non est disputandum. Oczywiście, że o gustach się dyskutuje! Jak nie?! Skoro ktoś błądzi, to ja MUSZĘ go nawrócić. Zaczynając od wyszydzenia jego upodobań. Czy kiedy mówię komuś, że coś lubię, to odpowiednią reakcją będzie a ja tego nienawidzę? A gdyby tak bardziej soft, np: a ja nie bardzo to lubię? Jestem innego zdania zamiast jesteś głupi, nie znasz się, to okropne ?


W niewoli dogmatu


Zawsze mi się wydaje, że chcąc stworzyć płaszczyznę porozumienia lepiej nie okopywać się za bardzo w swoich poglądach, osądach, nie przedstawiać ich jako dogmaty, bo to z pewnością nie pomoże w dyskusji. W końcu jeśli spotka się katolik z muzułmaninem prawdopodobnie żaden z nich nie zmieni wyznania, a kto miał rację okaże się po ich śmierci. (Ewentualnie nic się nie okaże, co będzie znaczyło, że rację miał ateista).

Reasumując - najlepiej się nam rozmawia jak na zdjęciu - gdy prawdopodobieństwo, że rozmówca się sprzeciwi jest naprawdę niewielkie.

Zdjęcie Pixabay

10 komentarzy:

  1. Myślę, że chodzi też o pokorę. Rodzaj takiego wewnętrznego spokoju i mądrej pewności siebie, które to pozwalają przyjąć inny punkt widzenia jako INNY, nie: gorszy. Bo taki stan wyklucza bunt, chęć nawracania innych, itp. Bardzo pożądana postawa, naprawdę dojrzała, ale - mówiąc szczerze - jeszcze nie opanowałam tego poziomu. Na przykład nie mogę zrozumieć jak komuś może nie podobać się "Piaskowa góra" Bator. Dla mnie arcydzieło. Polecam każdemu, o kim wiem, że lubi czytać. Ale jak mi oddaje z hasłem "słabe", to jednak rodzi się we mnie sprzeciw i zapominam, że o gustach się nie dyskutuje, czym jeszcze bardziej zniechęcam do Bator. No bo jak to Ona / On nie docenia takiej Prozy?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Bator Wielką Pisarką jest ;)

      Usuń
    2. Bardzo trafnie to ujęłaś. Co do książek - ze mną bywa tak, że akurat w danym momencie coś mi nie pasuje, zgrzyta, nie wciąga, męczy - ale wiem, że to raczej wina moja, a nie lektury (nie mam nastroju, to nie ten moment w życiu itp)-
      wtedy lepiej odłożyć ją na później, zwłaszcza, jeśli rekomenduje ją ktoś, komu ufam. Co do Bator - połknęłam kilka jej książek, a zupełnie nie mogłam przebrnąć przez "Wyspę łzę". Może kiedyś wrócę? Ale nie twierdzę, że jest słaba :)

      Usuń
  2. Mam tę świadomość, że każdy może mieć swoje gusta i nie trzeba mówić drugiej osobie, że jest głupia tylko dlatego, że ja na ten temat myślę co innego. Tak to wygląda na etapie świadomości i przekonań. Natomiast w ferworze dyskusji już tak nie jest, szczególnie, gdy dyskusja jest gorąca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nawet w gorącej dyskusji warto nie przekraczać pewnych granic. W sumie dobry trening to oglądanie debat politycznych, po to, by wiedzieć jak się NIE zachowywać :)

      Usuń
  3. E tam. Po prostu jesteś grzecznym, dobrze wychowanym człowiekiem ;) A to, że w dzisiejszych czasach wyjącego narcyzmu się do tego przyznajesz na forum publicznym to duża odwaga!

    OdpowiedzUsuń
  4. W sentencji "o gustach się nie dyskutuje" jest wiele prawdy, ale w zasadzie porozmawiać o gustach można. Byle ze zrozumieniem i otwartością. Są niektóre poglądy, na których się okopuję (bo uważam np., że coś jest krzywdzące) i wtedy jestem całkowicie zamknięta na argumenty drugiej strony. Bo po co mam słuchać o tym, jak ktoś chce ograniczać moją wolność? Dlatego w takich sytuacjach staram się uciąć temat. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ucięcie tematu jest dużo lepszym wyjściem niż przekonywanie kogoś na siłę. Też to czasem stosuję (nieraz - z trudem).

      Usuń
  5. Wolę się zająć sobą niż "nawracać innych". Dopoki to nikomu nie robi krzywdy to niech inni ludzie lubia to co chcą i niech uwazaja na dane tematy co chcą. :)

    OdpowiedzUsuń