Jan Steen, Beware of Luxury |
nie chciało się iść na bal sylwestrowy.
Miast sukni Dolce Gabbana
i wśród elity szampana,
wolała ziółka, chleb i strój domowy.
Są dni, kiedy cieszę się, że już jestem stara. Na przykład w sylwestra, oraz potem w karnawale. Bo skoro jestem stara, a do tego dzieciata, to ja już nigdzie nie muszę chodzić na wspaniałą zabawę. Mogę sobie spokojnie posiedzieć do dwunastej, dać buziaka mężusiowi i iść spać. Wstać rano bez kaca i obciążonego żołądka, i wejść w nowy rok z dobrym samopoczuciem. I bez tej irytującej myśli czy ja aby na pewno bawiłam się wystarczająco szampańsko?
Oczywiście
to nie stało się ot tak. Pamiętam jeszcze tę gorączkę przed - gdzie iść, kto będzie, a z kim, a co ubrać, a włosy jak? Potem - ech, jakoś nie do końca fajnie było. To znaczy niby fajnie, ale powinno być super! Bo wydaje nam się, że to jest tak wyjątkowa noc, że normalnie fajerwerki to nam w duszy powinny wybuchać. A w żyłach płynąć bąbelki z szampana. Prosto z Szampanii.
I pamiętam, kiedy po raz pierwszy okazało się, że nie bardzo mamy gdzie iść i chyba spędzimy ten wieczór w domu. Szok, największe nieszczęście świata, jakby mi kto rękę odciął i ranę posolił. I co tam jeszcze.
A potem kupiliśmy sobie psa.
Szybko się okazało, że nasza sunia boi się nieziemsko fajerwerków, więc od tej pory nasze sylwestry mijały pod znakiem środków uspakajających, szukania w miarę spokojnego miejsca (zdarzało się, że była to duża szafa), o wyjściu gdzieś i zostawieniu jej samej lub z kimś nie było mowy. No i w końcu do tego pojawiły się dzieci, a jak wiadomo matka wita nowy rok tylko jeśli jej dziecko obudzi się akurat na karmienie.
I tak już zostało.
Dziwne,
kiedyś pomyślałabym, że to najgorsza rzecz, jaka mnie może spotkać. Ale odkąd jestem stara bardzo mi dobrze z tymi domówkami w dresach (ewentualnie wchodzą w grę przebieranki z dziećmi). Na sztuczne ognie popatrzę, choć myślę o nich to co zawsze. Na szczęście nasze psisko od jakiegoś już czasu przebywa w Krainie Wielkiej Kości i nie mam już ochoty podejść do każdego osobnika z racą i wetknąć mu ją głęboko w d…. okładnie tam, gdzie by sobie zażyczył.
Pietro Longhi, The ridotto in venice |
Maskarady
Dawniej bawiono się w maskach. Dawało to rozmaite możliwości kamuflażu własnej tożsamości.
Teraz już nie tak często organizuje się maskarady, ale ilu z nas podczas zabaw w tym okresie nakłada na twarz maskę:
- dobrej zabawy,
- szampańskiego nastroju,
- radości z towarzystwa,
- o jakie to smaczne,
- jestem jeszcze całkiem trzeźwa,
- cieszę się, że cię widzę,
- wcale się nie chce z tobą przespać,
- świetna muzyka,
- super wyglądasz, schudłaś?
Tadeusz Makowski, Maskarada |
Źródło obrazów Wikimedia Commons, www.pinakoteka.zascianek.pl
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA na jakiej podstawie uważasz, że jesteś stara? Co za absurd! Starzy ludzi nie mają dzieci w przedszkolu! I wyglądają zupełnie inaczej :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie jestem za stara tylko na bale. Na wszystko inne - to nawet za młoda:)
UsuńMoja przyjaciółka od lat powtarza że sylwester to dzień jak co dzień i nie rozumie tego całego zamieszania w okół tego dnia. Ostatnio coraz bardziej ją rozumiem :)
OdpowiedzUsuńCzasem mam podobne odczucia dotyczące nie tylko Sylwestra, ale i innych balów :) Nie zmienia to faktu, że bardzo lubię tańczyć przy dobrej muzyce i dobrym nagłośnieniu. I to powoduje, że jednak chodzę na takie imprezy :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię tańczyć, ale dla mnie jedyną gwarancją dobrej muzyki jest - samej zostać didżejem:)
UsuńOd razu mi lepiej i jakoś tak raźniej, bo też coraz częściej nie mam ochoty zakładać żadnej z tych masek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Ja i nasze koty, w których towarzystwie bardzo lubimy spędzać wieczory :)
Pozdrawiamy Was i koty:)
Usuń