piątek, 8 stycznia 2016

Wielki Brat


Tajnie zamontowano mi aplikację szpiegowską w telefonie. Uwaga - lokowanie produktu, za które nie dostanę ani grosza - jest to Google Now. Zrobił to tzw. Małż, jako osoba odpowiedzialna za nowe technologie w naszym domu. Ja za to jestem odpowiedzialna za Tradycję (czytaj - ledwo obsługuję swój telefon - widocznie jest on dla mnie too smart). Ale do rzeczy. Ktoś mógłby pomyśleć, że jest to permanentna inwigilacja, ja jednak uważam, że takie ustrojstwo ma wiele zalet.


I tak np. telefon pokazuje mi, gdzie jestem i za ile powinnam się znaleźć w domu. Albo - gdzie stoi moje auto. Niby nic. Ale jak się jest z lekka roztargnioną, to rzecz taka może uratować nam życie (lub przynajmniej trochę je uprościć). Ale ponieważ żadna aplikacja nie jest doskonała i zawsze wprowadza się poprawki do nowych wersji, muszę jednak puścić wodze fantazji, co jeszcze mój telefon mógłby robić. Dodałabym opcję znajdź kluczyki “sypialnia, pod łóżkiem, obok zużytej skarpetki” lub “prawa kieszeń torby”. Przy okazji torby komunikat “I wyrzuć wreszcie tego rozpaćkanego banana”! A jak już weszliśmy w kulinaria, to mógłby znać zawartość mojej lodówki i szeptać mi w sklepie "mleko kup!" a w domu "wyrzuć to przeterminowane mięso!".

Idźmy dalej


Informacje o mnie powinny móc się też wyświetlać na innym telefonie. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Żona wraca do domu z dziećmi. Należy o tym fakcie poinformować męża. Oczywiście single i świntuszki pomyślą o tym, że on tam kochankę rozpracowuje i trzeba by go ostrzec. Nic z tych rzeczy. Żaden normalny zaobrączkowany i dzieciaty nie poświęci swego wolnego czasu innej kobiecie. Film, jakiś meczyk zaległy, gra komputerowa, spanie, gazetka - owszem. Google mówi, że jego rodzinka będzie za 50 minut. Mąż dostaje pytanie - “Obrałeś ziemniaki?” Po 15 min przypomnienie z rozkazem “wstaw”. Kwadrans przed pojawieniem się w domu “Wyłącz kompa, szaleńcze, podgrzej mięso i wyciągnij odkurzacz, żeby udawać, że właśnie miałeś ogarnąć dom.”

Albo - po wyjątkowo wrednym dniu małżonek dostaje informację - "Uwaga! Danger! Żona w złym nastroju! Ratuj się, kto może!"  lub "Zrób coś, co nie pogorszy sytuacji!"
Całkiem sensowne było by również powiadamianie o dniu cyklu, oczywiście nie w celach jakiś potencjalnych szans na wspólną wieczorną "gimnastykę", lecz aby wykazać możliwość wystąpienia PSM (a jeśli, to w jakim natężeniu). Google reklamuje swoja aplikację  "korzystaj z informacji zanim nawet pomyślisz, że ich potrzebujesz." Uznaję zatem, że brak ostrzeżenia dla męża o zbliżającym się PSM żony to klasyczna niedoróbka i tak, tak drogie G. zaraz podam numer konta, gdzie prześlecie mi honorarium za poprawki do waszego systemu.


Co się dzieje


Oryginalna aplikacja informuje cię o wydarzeniach, ciekawych miejscach w pobliżu których się znajdujesz. Bardzo przydatna wiadomość zwłaszcza dla kogoś, kto ostatnio instytucję kulturalną zwiedzał na studiach, o kinie czytał w internetach, że poszło do przodu (podobno filmy są już dźwiękowe), kawę na mieście pije wyłącznie w przenośnych kubeczkach na placu zabaw, a koncert to ma co wieczór w domu jak dzieci mają iść spać. Widziałabym raczej newsa, że kolega syna ze szkoły aktualnie znajduje się np. na boisku i jak tam się udam, to będę go mieć na chwilę z głowy (żebym nie musiała obdzwaniać wszystkich znajomych gorączkowo pytając: “gdzie jesteście?”). Często przydałaby się też ostrzeżenie gdzie nie iść, bo można się natknąć na toksycznego rodzica, który swoim jadem zaleje ucho twoje niewinne, albo dziecko, które uwielbia wyżywać się na innych. (Znasz? Nie? Niemożliwe! Gdzie znajduje się Twoja bezludna wyspa?)


A wieczorem…


Dzieci śpią, a Ty jakimś cudem jeszcze nie, nogi ogolone, w sypialni nastrojowe światło, a Google wysyła Osobnikowi Związanemu Wspólną Niedolą info “Now! “



Zdjęcie Pixabay: tookapic



1 komentarz:

  1. Technologia- wiem, że ułatwia życie. Mimo to mam nieodparte wrażenie, że za dużo jej w naszym obecnym życiu. Ale opcja "wyciągnij odkurzacz i chociaż udawaj, że coś robiłeś" przydała by się mojemu ukochanemu;)

    OdpowiedzUsuń