Nie umiała krakowianka z ulicy Budryka
ochronić swego syna przed kradzieżą patyka.
I on się zrobił jakiś taki,
że nie szanują go dzieciaki
i każdy się go czepia i każdy wciąż go tyka.
Bałtyk. Kolega z sąsiedniego parawanu (skoro parawan, to w sumie nie musiałam pisać, że nasze morze, prawda?) bardzo chce bawić się z moim Młodszym. Mój syn nie przejawia żadnego zainteresowania, co mnie nie dziwi, bo taki ma charakter. Ja oczywiście nie jestem już taka głupia, żeby wypowiadać te kretyńskie zdania w stylu “Pobaw się z chłopczykiem, trzeba się bawić z dziećmi”. Młodszy nawet mi się cichutko skarży, że ten chłopczyk za nim chodzi, a on nie chce. Zatem idziemy się pobawić razem, bierzemy patyki, których na plaży jest od metra i rzucamy czekając, który pierwszy przypłynie. I nagle…. Matka owego chłopczyka wraz z nim wchodzi do wody, bez słowa bierze NASZ patyk, podaje go synowi i sobie idą.
A ja
nie mówię nic. Tak, tak to jest ten moment, kiedy spokojnie możecie mówić na mnie idiotka, kretynka oraz, jeśli kiedykolwiek udało wam się pomyśleć o sobie jako o najgorszej matce świata, bardzo proszę o przekazanie mi tego tytułu natychmiast.
Oczywiście nie chciałabym znaleźć się na okładce tabloida z uroczym czarnym kwadracikiem na twarzy i podpisem “Pobiły się na polskiej plaży o zwykły patyk”. Jednak coś chyba powinnam zrobić? Niby to tylko patyk. Jaką jednak - za przyczyną swej nieudacznej matki - lekcję wyniosło moje dziecko z tej sytuacji? Najkrócej mówiąc, że ma zawsze ustępować, być “grzecznym”, nie ma prawa do swoich rzeczy, a matka go na pewno nie wybroni, gdy przyjdzie co do czego.
Powiecie może - historyjka jakich się zdarza tysiące i o czym ja tu w ogóle piszę. Tylko że ona pokazuje moje podejście do wychowania dzieci. Krótko mówiąc - przekazuję im to, czego mnie samą nauczono. Zresztą, o tym już pisałam. I chociaż nie chciałabym, żeby moje dzieci były wstrętnymi samolubami, które widzą tylko czubek własnego nosa, to jednak wiem, że nie chcę, by w przyszłości ciągle im ktoś odbierał patyk.
Zawsze uważałam, że nie warto na placach zabaw przeprowadzać zbyt drobiazgowych śledztw w temacie kto kogo pierwszy walnął i dlaczego (a co jeśli wcześniej został obrażony jakimś słowem?),kto pierwszy zaczął kopać dół w tym kącie piaskownicy i wziął bezpańską łopatkę, której nagle pożądają wszystkie dzieci. Dzieci się jakoś dogadają, gorzej z ich opiekunami.
Rodzice są różni, bywają i tacy, którzy złych zachowań u swoich dzieci nie zauważają nigdy (z zasady chyba), za to bardzo lubią wychowywać cudze (co jak wiadomo jest dużo przyjemniejsze i łatwiejsze). Jednak co zrobić, jeśli większość dzieci w otoczeniu jest wychowywana w duchu “zabierz patyk”? Ulec presji czy też za wszelką cenę forsować swoje idee, a może lawirować między tymi postawami w zależności od sytuacji? Co zrobić, by twoje dziecko wyrosło na dorosłego, który będzie dostrzegał potrzeby innych, ale niekoniecznie grzecznie pozwalał, by ktoś sięgał po ich patyki?
Jatka
Niby nic
Powiecie może - historyjka jakich się zdarza tysiące i o czym ja tu w ogóle piszę. Tylko że ona pokazuje moje podejście do wychowania dzieci. Krótko mówiąc - przekazuję im to, czego mnie samą nauczono. Zresztą, o tym już pisałam. I chociaż nie chciałabym, żeby moje dzieci były wstrętnymi samolubami, które widzą tylko czubek własnego nosa, to jednak wiem, że nie chcę, by w przyszłości ciągle im ktoś odbierał patyk.
Gorszy rodzic?
Zawsze uważałam, że nie warto na placach zabaw przeprowadzać zbyt drobiazgowych śledztw w temacie kto kogo pierwszy walnął i dlaczego (a co jeśli wcześniej został obrażony jakimś słowem?),kto pierwszy zaczął kopać dół w tym kącie piaskownicy i wziął bezpańską łopatkę, której nagle pożądają wszystkie dzieci. Dzieci się jakoś dogadają, gorzej z ich opiekunami.
Rodzice są różni, bywają i tacy, którzy złych zachowań u swoich dzieci nie zauważają nigdy (z zasady chyba), za to bardzo lubią wychowywać cudze (co jak wiadomo jest dużo przyjemniejsze i łatwiejsze). Jednak co zrobić, jeśli większość dzieci w otoczeniu jest wychowywana w duchu “zabierz patyk”? Ulec presji czy też za wszelką cenę forsować swoje idee, a może lawirować między tymi postawami w zależności od sytuacji? Co zrobić, by twoje dziecko wyrosło na dorosłego, który będzie dostrzegał potrzeby innych, ale niekoniecznie grzecznie pozwalał, by ktoś sięgał po ich patyki?
Nie jestem rodzicem ale rozumiem Ciebie. Nie oddaje, czasem umiem się postawić, ale nie zawsze ;)
OdpowiedzUsuńW asertywności trzeba się ćwiczyć ...:)
UsuńNie byłam w takiej sytuacji chyba, ale bez słowa raczej nie oddaję. Tzn. patyk bym olała, bo skoro pełno tego na plaży.
OdpowiedzUsuńMoje dziecko jest z tych, które ze wszystkimi chce się bawić, na szczęście inni z nią też chcą.
Moi nie lubią bawić się z innymi, zwłaszcza syn, więc nie zmuszam, bo też jestem outsiderem i dobrze mi z tym. Na takie zachowania wymyślam cięte riposty i rozmawiam ze swoimi dziećmi tłumacząc pewne zachowania. I tak, gdy syn miał problem ze starszym chłopcem w szkole, który go zaczepiał, poradziłam by śmiało patrząc w oczy, powiedział mu, że nie życzy sobie takich zachowań. Jeśli nie pomoże, ma mu się postawić a ja pójdę do dyrekcji jeśli mnie wezwą. Podobno tamten mówi mu "cześć" pierwszy i nie doszło do rękoczynów.
OdpowiedzUsuńZawsze byłam pyskata, chociaż kiedyś wiele dusiłam w sobie i nie wiedziałam jak zwrócić komuś uwagę w sytuacji mocno konfliktowej (tak uderzało mi ciśnienie, że aż w głowie łupało), ale nauczyłam się, najpierw grzecznie a potem w zależności od rozwoju sytuacji oby nie chamsko. W szkole umiałam przywalić opornym i uczę tego dzieci, że nie mogą pozwolić by ktoś im właził na głowę.
Rozmawiaj, tłumacz dzieciom różne zachowania. Swoim pokazuję, że jestem tylko człowiekiem, różnie mogę zareagować, nie boję się swoich słabości, bo w szczerości jest siła. Często zaskakują mnie tym, jak wiele rozumieją.
Ja za młodu też chyba byłam bardziej pyskata. Choć raz udało mi się wydrzeć na tatusia na palcu zabaw, ale gość ze swojego konfliktowego charakteru znany jest w całym mieście, więc chyba słaba to zasługa...
UsuńI nie wtrącam się do kłótni dzieci, przynajmniej zanim pojawi się krew ;)
OdpowiedzUsuń"Bawcie się tutaj i nie przeszkadzajcie mamusi zanim nie pojawi się krew" :) - też tak mam :)
UsuńJa niestety jestem jeszcze na etapie, że oddaję. W sumie i tak jest już lepiej, bo kiedyś jeszcze bym przeprosiła, że akurat wrzuciłam ten patyk... ;) Niby nic, a jak zmusza, a daje do zastanowienia. :D Życzę, aby nic już nie zakłócało przeżywania przyjemnych chwil. Pozdrowienia http://olamabloga24.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCieszę się, że widzisz u siebie postępy :) Oby tak dalej :)
UsuńBardzo trudno wypośrodkować, nie warto zawsze dopominać się o swoje, a z drugiej strony, jak nauczyć nie odpuszczania. Po swoich życiowych doświadczeniach wiem, że lepiej umieć się o swoje upomnieć niż potem cierpieć w milczeniu, że coś nam niesłusznie zabrano.
OdpowiedzUsuńTrafnie to ujęłaś - ja niestety często się nie odezwę w porę, a potem jestem zła..
UsuńMnie też do gorączki doprowadza: no pobaw się z nim/nią, trzeba się dzielić. mataja.pl tak mądrze pisze o dzieleniu http://mataja.pl/2014/04/czy-warto-uczyc-dzielenia-sie-zabawkami-2/
OdpowiedzUsuńDzięki, chętnie przeczytam, na naukę nigdy nie jest za późno:)
UsuńMyślę, że nie ma co takiej sytuacji przypisywać takie znaczenie. Ten patyk, przecież nie musi symbolizować wszystkiego. Pojawi się inna okoliczność, która będzie dotyczyć poważniejszej kwestii niż patyk i dzięki temu pokażesz dziecku, że trzeba walczyć o swoje, ale nie w każdej sytuacji i za wszelką cenę, że trzeba mieć dystans, należy rozdzielać sprawy na ważne i błahe.
OdpowiedzUsuń