piątek, 5 stycznia 2018
PostanowieNIE noworoczne
Pewna panienka z malowniczej Zdrój - Kudowy
odczuwała smutek okołosylwestrowy
zamiast euforii
opary melancholii
i głupie myśli jej przychodziły do głowy.
Nie wiem dlaczego nas dopada. Może to przejedzenie świąteczne skutkuje - fermentują te wszystkie grzyby i kapusty polane makiem? A może opada euforia zakupowo-sprzątaniowa i nagle nie mamy co ze sobą zrobić? Czy wreszcie - sprawy odkładane w ostatnich tygodniach "na później" i "od stycznia" nagle nabierają realnych kształtów, okazuje się, że trzeba w końcu je podjąć i przestać dreptać w miejscu?
Może jesteśmy rozczarowani świętami, które jak zawsze nie były tak idealne, jak sobie wymarzyliśmy? Może przerażeni chwilówkami, które trzeba zacząć spłacać?
W każdym razie ludziom do głowy przychodzą głupie myśli, jak na przykład taka, by coś zmienić w swoim życiu. Podjąć wyzwanie. Schudnąć, zgrubnąć, przestać pić (alkohol), zacząć pić (wodę z cytryną), nie jeść (cukru), jeść (warzywa), zmienić pracę, przestać ciągle zmieniać pracę.
(Swoją drogą, ja rozumiem, nowa data, nowe otwarcie, ale dlaczego podejmować tak ciężkie do zrealizowania postanowienia w najohydniejszym miesiącu roku, gdy nie ma dobrych warzyw, by zdrowo jeść, odpowiedniej pogody, by przestać się pocieszać słodyczami ?)
A że samemu trudno zakładają wydarzenia-wyzwania na FB i chcą swoim szaleństwem zarazić innych. Nie ze mną te numery. Z góry oświadczam, że:
Nie przystąpię do wyzwania Będę czytać 22 minuty dziennie. To znaczy jak, a potem już nie mogę?
Z podobnych powodów nie mogę wziąć udziału w Przeczytam 50 książek w 2018, bo zakładając podobny przerób, jak w zeszłym roku musiałabym, już od maja przerzucić się na seriale lub telewizyjne widowiska dla ludzi o małej wyobraźni. Nie zamierzam też czytać według jakiejś wymyślonej listy np. książka z owocem w tytule (bo te to na ogół babskie szmiry o nowym życiu) czy wydana w roku moich urodzin (uwierzcie, takich już nawet w bibliotekach nie ma. No, może w Jagiellonce :)
Nie schudnę. Bowiem zamierzam skończyć zaczęte w październiku kolejne studia podyplomowe, co oznacza, że będę jeszcze bardziej Inteligentem, a na straty takiej masy nie możemy sobie pozwolić. Jak wiadomo:
"Każdy kilogram obywatela z wyższym wykształceniem szczególnym dobrem narodu".
Nie przebiegnę 1000 km. No, chyba, że można sobie zamiast treningu w wypasionym dresie z włączonym endomodo policzyć bieganie po domu (mamoooo! coś do picia!), do autobusu (czy ja nigdy nie mogę wyjść punktualnie?) i po zakupy (jak będzie kolejka to nie zdążę pod szkołę).
Nawet nie mogę dołączyć do wyznania W 2018 rzucę palenie, bo jedyne jakie uprawiam to palenie za sobą mostów, a chyba nie o takie tu chodzi. (Chociaż? A może?).
Natomiast konsekwentNIE namawiam Was do przystąpienia do moich wyzwań:
Sięgnę do swoich ukrytych pokładów sarkazmu - on pozwala nam złapać dystans. Naprawdę - każdy je ma!
Codziennie oleję jeden problem (niewarty mojego zamartwiania) lub człowieka, który mnie wkurzył, ale nie zasługuje na to, by o nim rozmyślać.
Będę możliwie często odrywać wzrok od ekranu, by spojrzeć w niebo. Uwierzcie - ono ciągle jest inne, zmienia się - w przeciwieństwie do walla większości waszych znajomych.
To co? Ktoś chętny na moje wyzwania?
Zdjęcie: pixabay
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja! Popieram Cię:P
OdpowiedzUsuńMiło :)
UsuńJa!!! Zwłaszcza to "niebiańskie" :)
OdpowiedzUsuńTeż uważam je za bardzo ważne!
UsuńCodziennie oleję jeden problem - wchodzę w to, staram się to robić już od dłuższego czasu, ale teraz mam jeszcze większą motywację :)
OdpowiedzUsuńA ja się właśnie zastanawiam... bo coś ostatnio mam wysyp upierdliwych problemów. Czyżby sarkastyczny Szef (ten z góry) uznał, że trzeba mi ich dostarczyć, bym miała co olewać? ;)
UsuńJa tam mam postanowienie na ten rok:-) Biorę się za siebie - cokolwiek to znaczy:-) I nawet już zaczęłam:-)
OdpowiedzUsuńTo bardzo pojemne pojęcie :) I zawsze po fakcie można zmnienić interpretację :)
Usuń