zbudził ją za wcześnie o godzinę
ach jak idiotyczną miała minę!
Teraz siedzi i dłubie tego limeryka.
Zadzwonił jak zwykle. Trzy razy zignorowałam przypominacz, aż doszłam do tego punktu, kiedy wstać trzeba naprawdę. Zwlokłam z łóżka wyjątkowo nieprzytomne dziecko, ubrałam i wykonałam kilka innych koniecznych porannych czynności. Zerknęłam na inny zegarek, przetarłam zaspane oczy, pomyślałam, że człowiek jednak nie powinien wstawać tak wcześnie, bo ma się od tego omamy, kłopoty ze wzrokiem tudzież trudności w odczytywaniu czasu z zegarka wszak elektronicznego... Coooo??? Wstałam o godzinę ZA WCZEŚNIE??!!
I co teraz? Czasy, kiedy bestialsko budzono mnie bez wyraźnego powodu (tzn. syn go prawdopodobnie miał o tych niezliczonych szóstych godzinach, kiedy wtykał mi palec w oko, jednakże nigdy go nie wyartykułował) na szczęście minęły, kiedy człowiek zwlekał się z trudem, ale do pracy nie leciał - co za bezsens i głupota!
To teraz siedzę i piszę tego nieciekawego posta, bo kto by chciałby czytać o idiotce, co nie umie nastawić budzika. Dodam, że mój alarm był na godzinę właściwą, tyle że sam zegar był przesunięty i nie ma tu nic do rzeczy niedawna zmiana czasu, co najwyżej moja głupota lub zabawa dziecka, co za różnica, o godzinę ZA WCZEŚNIE!
Oczywiście, gdybym miała taki oldskulowy budzior ze wskazówkami, to przesunięcie go o godzinę nie byłoby już tak łatwe - bo jednak trzeba się trochę nakręcić, a nie tylko o raz za dużo kliknąć paluchem.
Nie pociesza mnie to, że dzisiaj był wyjątkowo piękny wschód słońca. Taki z tych co to wiecie, człowiek od razu myśli, że świat nie jest taki zły, nawet jeśli jabłonie zakwitną najszybciej za pół roku. Nie pociesza mnie, że jakby zyskałam dodatkową godzinę życia, ponieważ od dawna mam tezę, że najlepszy sposób spędzania życia to spanie i żadne argumenty tego nie zmienią. Zatem pozbawiona bezzasadnie najpiękniejszych chwil o poranku, kiedy człowiek błogo zanurzony w świadomość, że oto jeszcze może - prawnie usankcjonowany sen i tutaj takie coś? A dodatkowo walczę z jakimś złośliwym wirusem i sen jest bardzo istotny, ale pewnie, nie musicie się pochylać z litością nad kretynką, co to budzika ...
Na całe szczęście drugie dziecko ma do szkoły na późniejszą godzinę, bo obawiam się, że on obudzony za wcześnie zrobiłby mi karczemną awanturę (uzasadnioną) obraził się na długo (jestem za) i pewnie rozpowiadał o głupocie swojej matki dookoła, no może zamiast głupoty użyłby jakiegoś eufemizmu. Natomiast z młodszym właśnie musiałam negocjować, bo uznał, że on może w takim razie nie pójdzie do przedszkola?
W każdym razie winni musza zostać ukarani. Ponieważ trudno żebym samą siebie dodatkowo karała (ZA WCZEŚNIE o godzinę!) zastanawiam się, co zrobić z moim budzikiem. Oczywiście zbyt banalne wydają mi się rozwiązania wyrzucić przez okno lub przejechać samochodem. Moje myśli zwracam raczej ku zatopieniu w kwasie (ale jakim? no dobra mąż pewnie podpowie, bo dziecię chemii w szkole jeszcze nie ma, a nawet gdyby miał było by to bardzo niepedagogiczne, a nawet ryzykowne kierować jego myśli na takie tory), ale skąd ja ten kwas wezmę? rozwaleniu młotkiem (gdzie każdy cios jest kolejnym amasz za mój zepsuty poranek i wyobrażam sobie, że przyniesie mi ulgę) lub wrzuceniu w ognisko. A może podejść do sprawy na zimno, wyjąć baterię i niech się kurzy w jakimś zapomnianym kącie, niech się inne sprzęty domowe z niego śmieją, niech szydzą, niech mu będzie głupio? Ale to może jednak zbyt okrutne, taka powolna śmierć w zapomnieniu?
No dobra, to ja idę sobie zrobić kawę, a na wszelki wypadek puszczam tego posta już, bo na trzeźwo może wydać mi się zbyt głupi, a gdyby przez przypadek ktoś to jednak czytał mam pytanie:
A jak wy ukaralibyście mój budzik? Najlepsze odpowiedzi zostaną nagrodzone ciepłą, pozytywną myślą wysłaną w kierunku zwycięzcy.
Zdjęcie Pixabay Ivabalk
Nie karałabym budzika ;) Zrobił to, co mu ktoś kazał. I tyle :)
OdpowiedzUsuńMnie koty regularnie budzą wcześniej. Albo fizjologia w postaci pełnego pęcherza, więc budzik nie zrobiły na mnie wrażenia ;)
No tak, próba zwalenia winy za swoją głupotę na niewinny budzik nie wyszła... Czyli jednak palnąć się czymś w łeb? :)
UsuńJakoś tak mam, że zawsze budzę się tuż przed budzikiem i to raczej ja nie daję mu dłużej pospać. ;) Nawet lubię to poranne ogarnianie się i szybką mobilizację przywitania nowego dnia - kawa dobra na początek. :)
OdpowiedzUsuńJa też czasem budzę się przed budzikiem. W sumie to najbardziej mi chyba było żal młodego....tak smacznie spał, gdy wyrodna matka wyciągała go z łóżka :)
UsuńMoim budzikiem przez 4 lata była córka, od dwóch miesięcy zaczęłam ponownie korzystać z tego dzwoniącego, a że jest w telefonie- nie będę go karać :D
OdpowiedzUsuńNo tak, skoro w telefonie...ja jakoś nie bardzo lubię nastawiać w komórce. Nie ma ona wstępu do sypialni :)
UsuńPonieważ moim budzikiem jest mąż (to jedyny budzik, który na mnie działa), pozwolisz że nie będę go karać :D Mogłabym mieć poważne problemy! :D
OdpowiedzUsuńO, nie jasne że nie :) Chyba byś się przed sądem nie wyłgała z tego :)
UsuńJa mam to szczęście, że budzę się przed budzikiem :D
OdpowiedzUsuń