Pewna sprytna gospodyni z Przeginii
syf miała w kuchni jak w chlewiku świni
szukała więc sposobów
dobrych dla nierobów
bo po co sprzątać, jak znów się naświni?
Będzie to poradnik głównie dla kobiet i wybaczcie panowie, że to do nich się zwracam, ale musicie przyznać, że gender nie gender - w większości domów szmata i tak jest atrybutem kobiet. Oczywiście, o bałaganie w kuchni już było, gdyby ktoś chciał zgłębić problem, przypominam.
Będzie to poradnik głównie dla kobiet i wybaczcie panowie, że to do nich się zwracam, ale musicie przyznać, że gender nie gender - w większości domów szmata i tak jest atrybutem kobiet. Oczywiście, o bałaganie w kuchni już było, gdyby ktoś chciał zgłębić problem, przypominam.
Ale przejdźmy do moich genialnych rad.
To może się wam wydawać zbyt banalnym rozwiązaniem, ale gdyby? Co właściwie by się stało? Przecież człowiek jest w stanie ciągnąć na suchym prowiancie bardzo długo. No, ewentualnie można w mikrofali podgrzać jakiegoś gotowca i zeżreć go z opakowania, jak już cię dopadnie tęsknota za ciepłym posiłkiem (chociaż matki małych dzieci dawno powinny się odzwyczaić - kiedy ostatnio udało wam się zjeść obiad zanim zupełnie ostygł?)
Pewną wersją bardziej soft jest gotowanie ekonomiczne i nie chodzi tutaj o koszt lecz ilość zużytych naczyń. Na czoło wysuwają się oczywiście wszelkie eintopfy. Bardzo ważne jest, by przy planowaniu posiłków zamiast ich smaku, wartości odżywczej brać pod uwagę ile naświni się podczas wykonania dania. Kombinuj tak, jakbyś nie miała wody w domu. I po co na przykład gotować makaron osobno, skoro i tak je się go z zupą?
Nawet jeśli jadłospis ułożony pod tym kątem spotka się z dezaprobatą stołowników oraz mamusiek spod znaku owsianki i zupy z dyni, uwierz - warto.
Można też ograniczać ilość talerzy na których jadamy. Komu niby przeszkadza, że dostanie drugie danie w głębokim nieumytym po zupie? No dobra, naleśniki na słodko podane w talerzu z resztką zastygłego rosołu mogą stracić odrobinę na swej wartości, ale to tylko znak, że źle skomponowałaś obiad.
Pewną wersją wyrzucenia ich z domu jest przeniesienie jedzenia na miasto. Skoro w szkole jest stołówka, to czemu niby z niej nie korzystać? Mąż też coś chrupnie w pracy. A ty i tak na diecie, w końcu trzeba zrzucić te parę co zostało po ciąży (tej 10 lat temu).
W tym wypadku trzeba nastawić się na wojnę nerwów, ale przy odrobinie szczęścia w końcu zirytowana posprząta bałagan, a przecież efekt jest najważniejszy, prawda?
Matka prawdopodobnie zaleje cię potokiem, ba rzeką słów, że nie tak ci uczyła, że to dlatego, że cię tatuś rozpieszczał oraz poruszy wszystkie inne wątki, jakie można przeczytać w poradnikach traktujących o toksycznych związkach z rodzicielką.
Teściowa stwierdzi, że biedny taki ten jej synek, z takim leniem i kocmołuchem się związał, musi choć w ten sposób mu pomóc.
Oczywiście zyskasz na wieki sławę największego brudasa w rodzinie, przez lata będziesz bohaterką opowieści snutych z grozą w głosie podczas imienin u cioci Jadzi i rocznicy ślubu wujostwa, ale czy czystość w kuchni osiągnięta nie twoimi rękami nie jest tego warta?
Chodzi tutaj o takie wzniesienie się ponad sprawy doczesne, że brudny garnek czy przypalona patelnia po prostu nam nie przeszkadzają. Piramida talerzy w zlewie - zen. Wysypujący się kosz z odpadami bio, przy którym już zbierają się muchy - luzik. Czym jest skorupka zaschniętego brudu na kuchence wobec wieczności?
Można też zabezpieczyć się wcześniej i zapolować na pedanta. Będzie ci on oczywiście nieustannie suszył głowę, że bałaganisz itp, ale zazwyczaj nie wytrzyma i wypucuje - a przecież o to chodziło? A że ponarzeka, zadzwoni do mamusi się poskarżyć?? Cel, cel jest najważniejszy, nie należy spuszczać go z oczu!
Wiadomo - to nieekologiczne. Pewnie i drogie. A ekonomicznie jest zniszczyć sobie świeży manikjur prosto z saloonu przy skrobaniu zastygłej panierki z kotleta? A jeśli segregujesz śmieci, to przecież to zostanie jakoś przetworzone? To może nie ma się czym przejmować….?
Oczywiście, to może być trudne. Ale do zrobienia. Kilka wskazówek - jak już w kuchni robi się straszny bałagan i rozpanoszy brud, wynosisz do łazienki kawę, czajnik i kubki - czyli to bez czego trudno żyć. Jasne, z czasem ten syf (nieumyte kubki, łyżeczki) przeniesie się do łazienki, a wtedy...ale zaraz, obiecałam wam tylko sposoby na czystą kuchnię, nie? Co do łazienki kombinujcie same.
Jeśli zaś wam przychodzą jakieś genialne pomysły w tym temacie - podzielcie się z Siostrami w Nieszczęściu, nie bądźcie samolubne!
Zdjęcie Pixabay sferrario
Nie gotuj
To może się wam wydawać zbyt banalnym rozwiązaniem, ale gdyby? Co właściwie by się stało? Przecież człowiek jest w stanie ciągnąć na suchym prowiancie bardzo długo. No, ewentualnie można w mikrofali podgrzać jakiegoś gotowca i zeżreć go z opakowania, jak już cię dopadnie tęsknota za ciepłym posiłkiem (chociaż matki małych dzieci dawno powinny się odzwyczaić - kiedy ostatnio udało wam się zjeść obiad zanim zupełnie ostygł?)
Pewną wersją bardziej soft jest gotowanie ekonomiczne i nie chodzi tutaj o koszt lecz ilość zużytych naczyń. Na czoło wysuwają się oczywiście wszelkie eintopfy. Bardzo ważne jest, by przy planowaniu posiłków zamiast ich smaku, wartości odżywczej brać pod uwagę ile naświni się podczas wykonania dania. Kombinuj tak, jakbyś nie miała wody w domu. I po co na przykład gotować makaron osobno, skoro i tak je się go z zupą?
Nawet jeśli jadłospis ułożony pod tym kątem spotka się z dezaprobatą stołowników oraz mamusiek spod znaku owsianki i zupy z dyni, uwierz - warto.
Można też ograniczać ilość talerzy na których jadamy. Komu niby przeszkadza, że dostanie drugie danie w głębokim nieumytym po zupie? No dobra, naleśniki na słodko podane w talerzu z resztką zastygłego rosołu mogą stracić odrobinę na swej wartości, ale to tylko znak, że źle skomponowałaś obiad.
Wyrzuć z domu męża i dzieci - od Basiek May-Chang Kraszewska
Umówmy się - to oni są źródłem tego syfu. Kruszą, śmiecą, ciągle coś przegryzają. Ty przecież tego nie robisz, wszak jesteś na diecie, nie? Co najwyżej marchewkę chrupiesz, a przecież to nie to samo co kawałki chipsów, ciasteczek czekoladowych, rozgniecione draże i wtarty w dywan banan...
Pewną wersją wyrzucenia ich z domu jest przeniesienie jedzenia na miasto. Skoro w szkole jest stołówka, to czemu niby z niej nie korzystać? Mąż też coś chrupnie w pracy. A ty i tak na diecie, w końcu trzeba zrzucić te parę co zostało po ciąży (tej 10 lat temu).
Zaproś teściową lub własną mamę
W tym wypadku trzeba nastawić się na wojnę nerwów, ale przy odrobinie szczęścia w końcu zirytowana posprząta bałagan, a przecież efekt jest najważniejszy, prawda?
Matka prawdopodobnie zaleje cię potokiem, ba rzeką słów, że nie tak ci uczyła, że to dlatego, że cię tatuś rozpieszczał oraz poruszy wszystkie inne wątki, jakie można przeczytać w poradnikach traktujących o toksycznych związkach z rodzicielką.
Teściowa stwierdzi, że biedny taki ten jej synek, z takim leniem i kocmołuchem się związał, musi choć w ten sposób mu pomóc.
Oczywiście zyskasz na wieki sławę największego brudasa w rodzinie, przez lata będziesz bohaterką opowieści snutych z grozą w głosie podczas imienin u cioci Jadzi i rocznicy ślubu wujostwa, ale czy czystość w kuchni osiągnięta nie twoimi rękami nie jest tego warta?
Nie dostrzegaj
Wyjdź za czyściocha
Używaj produktów jednorazowych
Nie wchodź do kuchni
Jeśli zaś wam przychodzą jakieś genialne pomysły w tym temacie - podzielcie się z Siostrami w Nieszczęściu, nie bądźcie samolubne!
Zdjęcie Pixabay sferrario
Dzieci odstawione do przedszkola, najmłodsza jeszcze tylko na cycu, więc dzisiaj leżę, pachnę, paznokcie maluję i sprawdzam rady w realu ;)
OdpowiedzUsuńTak trzymać! :)
UsuńHeh ależ mi poprawiłaś humor. Ja wczoraj sprzątatałam, niestety obiecałam dziś wypiekanie ciasteczek więc będzie bałagan jak tylko.
OdpowiedzUsuńOj, a jak już dzieci się do tego zaprosi, to pucowanie dwie godziny później murowane :)
UsuńRzeczywiście niegotowanie bardzo w tym pomaga ;)
OdpowiedzUsuńNajlepsze są proste rozwiązania :)
UsuńWspaniałe rady, przy pierwszej padłam :)
OdpowiedzUsuńTo teraz tylko wcielać w życie :)
UsuńZ teściową się sprawdza, to już wiem :) Niegotowanie na dłuższą metę się nie sprawdza, bo wtedy wszystko zmierza ku rozwodowi :D Można jeszcze zatrudnić sprzątaczkę/lokaja, oczywiście licząc się z kosztami, no ale coś za coś, nie? :P
OdpowiedzUsuńNo, za luksusy trzeba płacić :)
UsuńGenialne! Też po wysprzątaniu preferuje zjesc obiad na miescie:)
OdpowiedzUsuńTylko tak!
Usuń