Mogło by być tak.... |
Ostatnio przeczytałam książkę Pustostan Agnieszki Nietresty-Zatoń. Jest świetna. Porusza wiele problemów kobiet współczesnych i robi to w sposób znakomity - zachęcam do lektury. Nie będę jej recenzować, pozwolę sobie jedynie nawiązać do początku, na który składa się 3,5 stronicowy opis zlewozmywaka wraz z jego zawartością. Potem następuje podobne przedstawienie wanny, ja jednak pragnę pozostać w kuchni.
Ohyda
Nie odmawiając autorce talentu i wyobraźni stwierdzam, że tak plastyczny opis ohydy zlewu może stworzyć tylko ktoś, kto wiele godzin spędził na omijaniu syfu w kuchni (ewentualnie - czekaniu, aż kto inny się zlituje). Widzę oczami swej wyobraźni (a może po prostu projektuję swoje uczucia?) jak ona - gospodyni domowa z przymusu, jak większość z nas, nie z powołania, a z konieczności wojowniczka o utrzymanie choć minimalnej czystości (tak, ot minimalnie, żeby nie przyjechał sanepid i nie zaplombował drzwi kuchennych) - krąży wokół tego codziennego pobojowiska, aż w końcu ulga wizji, że jutro będzie gorzej i zaczyna batalię rozmyślając o tych wszystkich stronach, które mogłaby przeczytać (a nawet napisać), o tych zdjęciach w necie, które by ją zachwyciły, o tych cytatach, które wniosłyby coś do jej życia - w przeciwieństwie do czynności skrobania zaschniętych talerzy.
więc dlaczego jest tak? |
Ja - szczęśliwa posiadaczka zmywarki - mimo to niejednokrotnie mam niezły syf w zlewie. Pytacie jak to możliwe? Nie wiem, ale naczyń bywa więcej niż pomieści zmywarka... Myślę sobie, że gdyby mi się teraz zepsuła od ust bym sobie odjęła, suchy chleb jadła - byle kupić nową. Inaczej musiałabym chyba z mostu skoczyć. (Choć nie, są inne sposoby dla managerów domu - śmierć pod stosem naczyń wypadających ze zlewu, utonięcie w stercie brudnych ubrań, uduszenie w śmieciach bio).
Perfekcyjna pani
Choć nie jestem wzorem perfekcyjnej pani domu, a niektórych rzeczy nie robię z definicji (patrz my comingout) - brutalna prawda jest taka, że wraz z dziećmi pojawia się konieczność utrzymania minimalnego porządku w domu. Nagle okazuje się, że nie wystarczy raz na dwa tygodnie przejechać odkurzaczem po środku (żadne tam kąty i zakamarki) - jak za czasów, gdy mieszało się tylko z mężem i w mieszkaniu głównie spało.
Niestety, moje kilkuletnie badania potwierdzają, że krzyki dzieci o wiele gorzej znosi się, gdy lecąc na interwencję potykasz się na samochodziku, jedziesz na skórce od banana lub zaplątujesz w ośmiornice rajstop.
Bezmózgowie
Im bardziej wciąga nas świat szmat, mopów, zmywaków kuchennych, tym bardziej umysł domaga się zadań, problemów, twórczości. Jak wiadomo prowadzenie tzw. gospodarstwa domowego to najmniej w świecie spektakularne zajęcie, bo nie zostawia po sobie żadnego trwałego śladu - ubrania po dniu wyglądają jak szmata, czysta podłoga zamienia się w kolaż z różnych resztek pokarmowych i klocków, a obiad pozostawia po sobie jedynie skład garnków i talerzy do umycia.
Obserwowanie rozwoju dziecka jest czymś niesamowitym, ale umówmy się, nawet w okresie największych osiągnięć pierwsze Coś (krok, słowo, rysunek) i tak pojawia się raz na jakieś sto kup, kilkanaście rzygów, tryliona wyplutych nam w twarz posiłków i miliarda zabrudzonych rozciapkanym bananem miseczek. I ten codzienny brudny mozół jakoś trzeba przeżyć.
A na pociechę można pisać o tym posty, książki, malować obrazy "kuchenne" oraz robić artystyczne zdjęcia brudów przed pralką.
Fajny wpis, myślę, że wiele kobiet boryka się z tym problemem. Ja mam to samo, najgorsze jest to, że mało komu w moim domu przeszkadza syf w zlewie, więc to ja muszę wszystko ogarniać. Nagroda w konkursie super! Uśmiałam się!
OdpowiedzUsuńTak, w potyczce "kto wcześniej pęknie i umyje" zwykle przegrywają kobiety....:)
UsuńUfff... My, kobiety, mamy tę paskudną wadę, że zwykle widzimy lepiej syf. Facet spojrzy i powie: "Aaa, jest czysto", a my widzimy takie drobiazgi: kurz pod telewizorem, dwa okruszki pod stołem, plamę na blacie, jakieś ciuchy rozwalone na łóżku, zamiast wrzucone do kosza, jakieś papiery na biurku, zamiast w szufladzie, dwa talerze w zlewie... :)
OdpowiedzUsuńTak, po prostu nadwzroczność! Tyle, że z tych drobiazgów po jakimś czasie robi się wysypisko śmieci:)
Usuńhmm... jestem tylko zwykła męską, gotującą, nieszowinistyczną świnią (czyli prawie standard) i mam pewne uwagi co do powyższych przemyśleń... (nie żeby mi się nie podobały - daleki jestem od tego) a co więcej styl narracji wprost urzeka mnie! Jednakże zwracam subtelnie uwagę, iż jak pokazują badania specjalistów - zwykły zlew jest większym siedliskiem bakterii (nie baterii) niż deska sedesowa. Niemniej jednak kobiety zdecydowanie preferują czyszczenie powyższej (jako zapewne wroga najgorszego), niż niezwykle plebejskie w wydaniu, proste umycie komory zlewu (swoją drogą nazwa komora zlewu kojarzy się zdecydowanie nie najlepiej). Reasumując, wyjaśnijcie mi, przedstawicielowi tej gorszej, brudniejszej z założenia części społeczeństwa na czym polega ten fenomen: toaletę sprzątać po prostu trzeba, natomiast zlew zapewne jakoś się umyje... lub ewentualnie umyje go Wasz facet (ale tu trzeba chyba czegoś więcej niż zwykłe toto-lotkowe szczęście, tu trzeba czegoś na miarę cudu, gdyż facet (ew. mąż - gorsza forma faceta)myjący zlew lub (doprawdy niesamowite) sprzątający kuchnię to już zjawisko samo w sobie proszące się o wzmiankę w magazynie dla pań (wraz ze zdjęciem ale tylko jeśli: a) jest bardzo przystojny, b) jest cudownie umięśniony, c) ma nagi,muskularny,niezbyt owłosiony tors). Rozwiązniem byłoby (uwaga dla piszących w necie: z osobowymi formami czasowników zawsze łącznie)- opłukanie naczyń po konsumpcji i ułożenie w zmywarce ale jak pokazuje życie często jest to absolutnie poza zasiągiem obydwu płci, co do dziś jest niewyjaśnionym zjawiskiem i sam miewam z tą, aczkolwiek prostą czynnością, spore kłopoty... Na koniec cóż, szczere wyznanie: wyżej wspomniana nagroda była inspiracją dla mnie do tego wpisu (co czynię rzadko, niechętnie, że nie powiem sporadycznie), ale cóż, dziwnym zbiegiem okoliczności mój zlew jest akurat w stanie zadowalającym, zatem nie ma sensu przesyłać zdjęcia... jedyne zatem co mogę przesłać są... gorące pozdrowienia dla wszystkich zapracowanych pań domu... ukłony, buziaki i... prawdziwy szacun jak mawia młodzież! zygfryd
UsuńCha, cha, piękna wypowiedź, zawierająca wiele intrygujących wątków (np. chętnie pociągnęłabym ten ze zmywarką - faktycznie, kupno jej powoduje zastąpienie sporów "kto myje" tymi "kto wkłada/wyciąga"). Czuję się zobowiązana do wytłumaczenia wydźwięku - może zbyt seksistowskiego - postu i komentarzy - raczej chodziło mi o to, że tym domowym, koniecznym znojem częściej (a mówią o tym statystyki) zajmują się kobiety. I ja osobiście najbardziej nienawidzę okolic zlewu.
UsuńA ten facet, w tym magazynie dla pań, co to myje zlew, to oczywiście w samym fartuszku?:)
Pozdrawiam z mojej zabałaganionej kuchni.
Uśmiałam się... zwłaszcza nagroda, którą proponujesz w konkursie, wywołuje u mnie szeroki uśmiech. Ta gąbka to hit internetów :D A właściwie nie tyle sama gąbka, co jej genialny opis!
OdpowiedzUsuńMoże jakiś natchniony wynalazca zrobi taka gąbkę?:)
UsuńA czemu nie Ty? Wiesz, uważam, że to temat do przemyślenia, to może być wynalazek roku :D
UsuńJestem facetem. Wiedziałam, że się kiedyś wyda! W zlewie wiele mi się nie zbiera, bo wiem, że potem może być tylko gorzej. Jednak jeśli wytrwam trochę dłużej, to mój partner pęka szybciej. I to on widzi okruchy, jemu przeszkadza sweter na krześle i takie tam.
OdpowiedzUsuń☺
Tylko sprząta, czy też czasem strzela focha?:)
UsuńW zasadzie to obowiązek zmywania przejął mój mąż jeszcze gdy byłam w ciąży w momencie gdy brzuch stał się na tyle duży że miałam problem by sięgnąć do kranu :-P Mimo że od porodu minęło 11 miesięcy, zmywa zazwyczaj ona ja pogodziłam się z faktem niedomytych naczyń :-P
OdpowiedzUsuńOj tam niedomyte. Lepsze takie, niż zalegające w zlewie:)
UsuńMoże zamiast zlewu druga zmywarka? Ułatwiłaby zadanie. Konkurs mnie rozbawił :).
OdpowiedzUsuńGorzej, gdyby po jakimś czasie okazało się, że trzecia zmywarka też miałaby zajęcie..:)
UsuńJa tam myję naczynia, a co mi tam. To nic, że mam wtedy zawsze minę męczennicy, w efekcie zlew jest czysty...
OdpowiedzUsuńZaczynam się poważnie martwić o losy mojego konkursu....Wszyscy mają czyste zlewy:)
OdpowiedzUsuńJa mam brudny. :-) Bo ja bardzo lubię brudne zlewy. Bo kiedy widzę taki brudny zlew, myślę sobie - już ja ci pokażę, co potrafię. Wchodzę do kuchni, walczę ostro i zawsze odnoszę zwycięstwo. Z kuchni wychodzę dumna,patrząc jak wszystko lśni. Świetne uczucie. Dlatego nigdy nie kupię zmywarki. Uważam, że zmywanie to jedyna czynność domowa, której efekty widać. Właśnie dzięki brudnym zlewom. Do następnego razu zalewie! ;-)
OdpowiedzUsuńPiękne...! Muszę po prostu znaleźć nową motywację do domowych prac.
UsuńNie lubię bałaganu
OdpowiedzUsuńDlatego ja nie wyobrażam sobie życia bez takich sprzętów, jak zmywarka amica. Gdzie teraz miałabym po sześciu osobach zmywać, a tyle nas jest... Nie wyobrażane dla mnie, tym bardziej że pracuje na zmiany.
OdpowiedzUsuń