Był sobie raz pewien mężczyzna w Bilbao,
co wkoło siebie przestrzeni miał za mało.
W domu, robocie i w aucie.
na konferencji i raucie,
Ogromne jego Ego bardzo cierpiało.
Coś mi się wydaje, że ludziom ostatnimi czasy urosło ego. Każdemu z osobna. Mnie też to dotyczy. Jakże bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, że dawniej dużo mniej przestrzeni potrzebowaliśmy do życia? I dawaliśmy radę?
Mieszkanie
Kiedyś przeciętna rodzina miała mieszkanie, w którym wypadało tak z 10 metrów na osobę (albo i mniej). Czasem dziecko miało własny pokój, częściej dzieliło go z rodzeństwem. O wielkim szczęściu i tak mogli mówić ci, co mieszkali bez teściowych, babć, szwagra i żony oraz cioci, co to na chwilę wpadła, bo ma badania w pobliskim szpitalu i siedzi już trzeci rok. Jak miejsca było mniej, to na noc się rozkładało rozmaite meble. Przejść było ciężko, ale w dzień wyglądało ok. A te meble z PRL!? Półkotapczan, amerykanka i nieśmiertelna wersalka (przynajmniej rozkłada się jakoś nie zajmując za dużo miejsca, dzisiejsza sofa by się nie zmieściła, bo pod przeciwną ścianą stała wszak meblościanka)!
A dzisiaj? Wychowani w ciasnych mieszkankach z trojgiem rodzeństwa dostają palpitacji serca na myśl, że jeszcze nie zamienili swoich 70 metrów na większe, a przecież drugie dziecko w drodze.
Jak oni się pomieszczą?
Auto
Jechało się maluchem na wakacje na Węgry (w linii prostej 400 km, ale z przystankiem na handel w Rosji, ups przepraszam w ZSRR - to ze dwa dni drogi). Mama, tata, dwoje dzieci, ciocia, trzy torby z jedzeniem (mięso w słoikach, makarony i oczywiście konserwy), namiot, śpiwory, materace. Ciocia ma śpiwór pod pupą, dzieci torby pod nogami, mama żarełko na kolanach, tylko kierowcy przysługuje normalna przestrzeń.
Trzeba upchać jeszcze te artykuły do sprzedania, bo za walutę, którą oficjalnie można było wziąć człowiek by nawet gumy dziecku nie kupił, a przecież Węgry to był wtedy prawie Zachód.
Patrząc na stos niezbędnych rzeczy (właściwie nie wiem czy niezbędnych, większość w razie potrzeby można kupić na miejscu bez problemu i przepłacania), które mają się zmieścić w dużym, wygodnym aucie dostajecie ataku paniki? To spróbujcie sobie wyobrazić upchnięcie tego do fiata 126p...
Nocleg na wakacjach
A teraz w pensjonacie: pokój taki mały, łazienka ledwo się obrócić można, szafa nie pomieści tylu ubrań (hmmm, może zatem wzięliśmy za dużo?), a w stoliku pod telewizorem ledwo upchniemy dwa laptopy, trzy tablety i pięć smartfonów.
Stąd moja myśl głęboka - skoro ludzie nie są więksi niż 30 lat temu, to im po prostu to ego wystaje i domaga się odpowiedniej ilości miejsca.
Zdjęcie Pixabay, Iwona Olczyk
Myślę, że ludzie po prostu się stali bardziej wygodni, poza tym kiedyś nie było z czego wybierać. Człowiek cieszył się tym co ma, a teraz wszystko jest w zasięgu ręki.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że inaczej jest gdy coś jest poza naszymi możliwościami i prawie nikt wokół nie ma lepiej. Tylko pytanie, czy np. większe mieszkanie, ale na kredyt ponad możliwości to faktycznie dobro w zasięgu ręki?
UsuńNie ma dobrej odpowiedzi. Są tacy co kochają minimalizm, są tacy co lubią gonić złotego króliczka. Szczęścia życzę i tym i tym. A co! :)
OdpowiedzUsuńPewnie, niech każdy robi jak tam sobie chce:)
UsuńMiałam ostatnio rozmowę refleksyjną z mężem... Właśnie omówiliśmy to co opisałaś. Doszliśmy do wniosku, że czasy się zmieniają i można pomarudzić, ale dzięki temu mamy postęp. To trochę jakbyśmy chcieli cofnąć się do jaskiniowców...
OdpowiedzUsuńTo naturalne, że człowiek chce mieć lepiej, więcej i wygodniej, zapewnić dziecku to czego samu brakowało. Pamiętam ten horror, gdy musiałam odrabiać lekcje w pokoju, który dzieliłam z siostrą. Inne temperamenty, a teraz widzę, że moi chłopcy będą mieli podobnie. Chcę im zapewnić lepszy start, więc szukam większego mieszkania ;)
Pewno, że trzeba dążyć do większego komfortu i chcieć dla swoich dzieci lepszych warunków. Sama to robię. Ale naprawdę, jak usłyszałam od koleżanki "jak wy się tu pomieścicie", gdy spodziewałam się drugiego dziecka, a mieszkanie wcale nie było jakieś mikroskopijne, to pomyślałam, że to jednak przesada, bo niemowlak prawdopodobnie bez własnego pokoju przeżyje:)
UsuńPrzypomniały mi się wakacje w fiacie :)
OdpowiedzUsuńByło fajnie, nie?:)
UsuńPodsumowanie tekstu genialne! Mi ostatnio w domu tak jakoś ciasno, muszę się zastanowić nad swoim ego :)
OdpowiedzUsuńNie, myślę, że Młody ma po prostu za dużo zabawek:)
OdpowiedzUsuńO to to to! I w dodatku ciągle mu donoszą tego badziewia ;)
UsuńŚwietny tekst :)
OdpowiedzUsuńMy takim maluchem jeździliśmy nad morze, pokój dzieliłam z bratem, a wyjazdy pod namiot? Ach, co to były za czasy - szczególnie jak się namiot rozpadał...