Niepewna siebie mamusia z Ałma-Aty
rodzicielskie ciągle miała dylematy
ledwo jeden rozwiązała
już się drugim zamartwiała
i z każdej decyzji robiła dramaty.
Nie wiem dlaczego wydaje mi się, że dawniej matki miały mniej zagwozdek. Dzieci chowało się tak, jak robiły to poprzednie pokolenia i gites. Dzisiaj od poczęcia (a czasem nawet wcześniej) w głowach ciągle czai się jakiś dylemat.
ledwo jeden rozwiązała
już się drugim zamartwiała
i z każdej decyzji robiła dramaty.
Nie wiem dlaczego wydaje mi się, że dawniej matki miały mniej zagwozdek. Dzieci chowało się tak, jak robiły to poprzednie pokolenia i gites. Dzisiaj od poczęcia (a czasem nawet wcześniej) w głowach ciągle czai się jakiś dylemat.
???
Brać witaminy czy nie? Znieczulenie przy porodzie? A jak będą jakieś skutki uboczne? Szczepić, a jeśli to może później? I jaką szczepionką? Wózek czy chusta? Przyzwyczai się do chusty, nie odlepię go potem… Słoiczki czy własna zupa? A jeśli te warzywa wcale nie są ekologiczne (i te w słoju i te w moim garnku). Pasta z fluorem? Podać ten antybiotyk? Jak podam bez potrzeby, to podtruję biedne dziecię, jak nie podam ani chybi będzie z tego zapalenie płuc…
W okresie jesienno - zimowym co drugi dzień - wyjść dzisiaj czy nie, bo ten katar. A jak go zawieje i będzie jeszcze gorzej? Ale w domu bez świeżego powietrza same zarazki fruwają...
Za, a nawet przeciw
Do każdego postulatu bez trudu znajdziecie w sieci tysiące argumentów za, a nawet przeciw. Bardziej ambitne badaczki tematu mogą dodatkowo sięgnąć po materiały obcojęzyczne. Właściwie odkąd tylko zaczniecie planować ciążę możecie równolegle otworzyć przewód doktorski z medycyny, farmacji, psychologii i kilku innych dziedzin.
Wiedza zmienia się przy tym w tempie zawrotnym, to co wczoraj było zdrowe dzisiaj jest złem wcielonym. Biedna matka nie wie również, czy ktoś jej doradza ze względu na dobro dziecka czy swój układ z koncernem farmaceutycznym.
Bez końca
I tak to już jest, że ledwo rozwiążecie jeden problem (albo sam się rozstrzygnie, bo okaże się, że na to szczepienie wasze dziecko jest za duże) to w to miejsce pojawia się następny. Potem czas na alternatywy przed i szkolne. Do którego przedszkola startować? Puścić do pierwszej klasy sześciolatka? Plecak czy walizka na kółkach?
Czy to się kiedyś skończy? Koło matury? Nie, raczej jak już pomożemy w wybraniu kierunku studiów…
Ciocia Dobra Rada
Nie zapominajmy, że mądrość przekazywana z pokolenia na pokolenia dalej funkcjonuje. Dlatego na to wszystko nakładają się dobre rady mamy, teściowej, babci, kilku pań z sąsiedztwa i przygodnie spotkanych na spacerze: “nie noś, bo rozpuścisz”, “karm co trzy godziny”, “nie wychodź, zimno”, “dlaczego to dziecko nie ma czapeczki” (Czapeczka, zresztą, to absolutny fenomen, dzieło by można napisać, czapeczki w polskiej tradycji nosi się, gdy temperatura spada poniżej 20 stopni - to do 10 roku życia, później można szaleć bez nakrycia głowy do jakiś 15 tu. Jak jest słońce nie należy zapominać o ochronie przed nim, więc czapeczki nosi się właściwie stale), “nie dawaj smoczka, bo zgryz będzie krzywy”, “jezu, kciuka ssie, smoczka mu daj”.
Internety
Nie lepiej w sieci. O, tu też można dostać po głowie:
“w życiu bym tak nie zrobiła”,
“zastanów się lepiej, chcesz skrzywdzić swoje dziecko?”,
“jak można być tak nierozsądnym!”,
“obiad ze słoika-skandal”,
”ja nigdy nie krzyczę na dziecko”.
"ja robię tak-a ja tak"
"Ja, ja, ja, ja"
Jaja:)
Itp, itd, itp.
Podsumowując, każda matka powinna zaopatrzyć się w szczęśliwą monetę, za pomocą której będzie podejmować decyzje. Zaoszczędzi czas, pieniądze i swój układ nerwowy, a w razie popełnienia błędu nie będzie obwiniać siebie, tylko LOS.
Zdjęcie Pixabay:geralt
Zdjęcie Pixabay:geralt
Ja zwykle kieruję się intuicją i staram się nie mieć dylematów w temacie wychowania dziecka. Inni mi czasem zarzucają, że stosuję "zimny chów" ;) cokolwiek to znaczy. Po prostu staram się nie "cackać" i nie robić przysłowiowej "igły z wideł", a postronne "dobre rady" nie zawsze mnie interesują. Najważniejsze to znaleźć "złoty środek".
OdpowiedzUsuńPewna siebie (i swoich przekonań) matka nie da się wkręcić w jakąś paranoję:)
UsuńPowiem Ci, że zwariować można z tym co jest dobre, a co złe dla dziecka. W pewnym momencie zaczęłam słuchać się babci, a internety postanowiłam odstawić bo rozstroju nerwowego byłam bliska. No i teraz dziecię się chowa, jakoś takoś i leci powoli, do przodu, spokojniej...
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to się nie dać!
UsuńHahaha, prześmieszne (i trochę straszne też). Co do internetu- robi dużo dobrego, ale też i złego - na każdą chorobę możesz znaleźć 123 sposoby leczenia (a i tak bez pójścia do lekarza nie możesz ich zastosować), najczęściej kaszel oznacza raka, więc najlepiej chyba faktycznie z monetą :)
OdpowiedzUsuńInternet do zabójca dla hipochondryków:)
UsuńHm. Jaja. I to takie prawdziwe, prosto z grzędy ;) W kwestiach dobrych rad, Internetu i fachowców. Cóż, może nie dzieckiem, ale zwierzakiem opiekuję się już prawie 20lat. Rok temu dowiedziałam się właśnie z Internetu i od weterynarza, że wszystko, co do tej pory robiłam przy maleństwie BYŁO ZŁEM ABSOLUTNYM i niedopuszczalnym. Zaczęłam przekopywać się przez setki stron poświęconych zagadnieniu i zdębiałam. Wszystko, WSZYSTKO(!) robię na opak! Jakim cudem ten zwierzak jeszcze ze mną jest? Cudem :D Po paru miesiącach oprzytomniałam, stwierdziłam, że skoro przez tyle lat nie zaszkodziłam, to się tego trzymam i wróciłam do wszystkich moich poprzednich nawyków, a zwierzak... jest ZNÓW szczęśliwy ;)
OdpowiedzUsuńCha, cha a ja myślałam, że tylko opiekunowie dzieci tak mają. To się człowiek codziennie czegoś uczy!:)
Usuń