Też tak mam. Jednak zdecydowanie najgorszym miesiącem w roku jest styczeń.
Listopad owszem jest przygnębiający. Te coraz szybciej zapadające ciemności. I deszcze.
Ale kiedy wyjdzie słońce, oświetli kolorowe drzewa, albo choćby trawniki już pełne liści - bywa pięknie. Gdzieś majaczy perspektywa Bożego Narodzenia. Spokojnie można pisać list do Mikołaja, ba nawet kupować prezenty i kombinować, gdzie je schować przed dziećmi. Niebawem wieczór wypełni się robieniem pierwszych ozdób świątecznych, a i o piernikach wkrótce trzeba zacząć myśleć.
A styczeń?
Pieniędzy, których jakoś zawsze za mało, w tym miesiącu brakuje w sposób wybitny (zbyt duże szaleństwo przedświąteczne?)
Nagle okazuje się, że noworoczne postanowienia same się nie wypełnią, a my jakoś nie mamy sił, żeby się z nimi zmierzyć (ech, bo ta pogoda i zimno i ciemno..)
Wszystkie plany, w listopadzie odłożone na “w nowym roku, bo co będę tak przed świętami zaczynał” domagają się w końcu poważnego potraktowania i ciężko znaleźć nową wymówkę i nowy (odpowiednio odległy) termin ich realizacji.
Do wiosny daleko, nigdy nie wiadomo kiedy zechce przyjść, może dopiero w połowie kwietnia?
W końcu to w styczniu przypada Blue Monday - czyli najbardziej depresyjny dzień w roku. Zostawcie sobie zatem zapasy melancholii na okres po Nowym Roku.
Naprawdę, uwierzcie mi - jedenasty miesiąc nie jest taki zły.
Cieszmy się zatem z listopada - zwłaszcza, gdy nie pada.
A ja lubię listopad! Urodziny mam w listopadzie :) Taki miły miesiąc :)
OdpowiedzUsuńTo wcale nie taki zły miesiąc, jak go piszą ;)
OdpowiedzUsuńtez nie lubilam, ale moj Dziec urodził sie 1.11 i teraz juz uwielbiam
OdpowiedzUsuń