W. Turner, The Victory Returning from Trafalgar, 1806
Raz pewna paniusia z miasta Trzcińsko - Zdrój,
miała wkoło siebie wciąż doradców rój.
Lecz kiedyś się wnerwiła,
i w mig ich przepędziła.
Teraz sama dźwiga codzienności znój.
- Ja na twoim miejscu.
- Może powinnaś.
- Myślę, że robisz to źle.
- Dziwię ci się, jak tak możesz.
- A dlaczego ty nie zaczniesz?
- Powinnaś skończyć z tym!
Z upływem lat doszłam do wniosku, że widocznie cała moja postawa krzyczy o tym, jaka jestem nieporadna - bo nawet, gdy nie pytam o radę wszyscy chcą mi jej chętnie udzielić.
Otaczają mnie Wujkowie Dobra Rada i Ciocie Ja Wiem Lepiej.
Nie orientując się w sytuacji, nie znając mnie - pchają się ze swoimi mądrościami. Wszystkie matki znają to oczywiście z okresu posiadania małych dzieci - karm, nie karm, bujaj, nie bujaj, załóż czapeczkę, ściągnij sweterek - standard. Ale to się nagle zaczęło dotyczyć wszystkiego - pracy, męża, domu.
Dawniej życie było proste - słuchało się po prostu starszyzny. Ale to już nie te czasy.
I choć doceniam korzystanie z cudzych doświadczeń, nie wiem dlaczego każdy z założenia miałby być mądrzejszy ode mnie?
Najgorszy rodzaj rad to te, których autor powinien sam sobie udzielić. Nie miejcie jednak wątpliwości - gdybyście mu to zasugerowali, od razu zarzuci was tysiącem argumentów na to, że to nie jest jego problem, tylko wasz i sytuacja jest zasadniczo inna. Tak więc wcale nie ma nadwagi, nie pije za dużo, jego dzieci nie stwarzają problemów, nie potrzebuje nowej pracy itp itd itp. I w ogóle - on nic zmieniać nie musi. Bo refleksja najlepiej wychodzi w odniesieniu do kogoś innego.
Dlatego od dziś sama jestem sobie coachem. Bo tylko ja znam siebie najlepiej. Pamiętam wszystkie swoje doświadczenia - porażki i sukcesy. Wiem skąd biorą się lęki, niepewność, zahamowania. Znam wszystkie swoje ważne decyzje i jestem sama w stanie zakwalifikować je do kategorii dobre lub złe.
Jednocześnie postanawiam nie oceniać decyzji innych - nawet w głębi duszy (a robiłam to - przyznaję). Cóż ja w końcu mogę o kimś wiedzieć?
Zajmę się sobą. Roboty od groma.
Sama sobie sterem, żeglarzem i......coachem.
W pełni popieram, też nie lubię nieproszonych rad i "mędrców", którzy jarają się nadmiernie życiem innych.
OdpowiedzUsuńHaha, podoba mi się wyrażenie: "Sam sobie coachem", wierszyk też fajny :P