piątek, 6 listopada 2015

Marzenia...


Pewna panusia z łódzkiego Kamienia,
wciąż chciała spełniać najskrytsze marzenia.
A potem się okazało,
że wcześniej fajniej bywało.
A może lepiej jak nic się nie zmienia?


Czy wiecie, że czasami jest lepiej, gdy marzenia pozostają celem, do którego się dąży - nie spełniając się nigdy?


Latami marzyliśmy z Małż-em o domku z ogródkiem. Na wsi. Gdy dzieci zaludniały wraz ze swoimi zabawkami i stertą gadżetów nasze małe mieszkanie myśleliśmy, jak to będzie cudownie mieć więcej miejsca. Siedząc w publicznych piaskownicach i patrząc jak szczyl leje w piasek, a mamusia śmieje się dumna z synka - myślałam o własnym ogrodzie i osobistym kawałku trawy.

I wreszcie się spełniło. Po miesiącach euforii nagle okazało się, że:

Roboty jest od cholery. Dobra, każdy blokers wie o zimach i śniegu, który trzeba odwalić, by wyjść z domu. Ale co z innymi porami roku?


Latem


nieustanne koszenie trawy. Ludzie, nie pomyślałabym, że to cholerstwo tak szybko rośnie! I tu nie chodzi, o to, żeby mieć króciutką jak na amerykańskim filmie - ale zapuścisz za bardzo, to potem ledwo skosisz, a w międzyczasie zamieszkają ją stada kleszczy, które będą regularnie atakować całą rodzinę.


Jesień


piękna pora roku, te żółte liście szeleszczące pod stopami w parku! Ale spróbujcie się tego pozbyć z własnego wybrukowanego kosteczką podwórka! Syzyfowa praca.


Wiosna


ach wiosna, jakie cuda w przyrodzie. Jak te ptaki śpiewają! Ale one to robią ciągle. Jak dzień staje się bardzo długi, budzisz się nad ranem o porze nieprzyzwoitej, a w twoim ogrodzie coś zawodzi na całego. Czy ja naprawdę myślałam kiedyś, że śpiew ptaków jest kojący i piękny? Aooaaaaaaaaaaaa! One są głośniejsze niż goście pubu pod moim dawnym lokum w centrum miasta.

Wszędzie daleko. Do sklepu samochodem, do szkoły i biblioteki. I do znajomych. Bym normalnie utyła, jakby nie ta robota w ogrodzie.


A w domu? 


Sprzątać można bez końca. Dawniej człowiek obleciał szmatą w pięć minut te kilka metrów podłogi, a teraz nawet przy zredukowaniu do minimum - to są godziny wyrwane z prawdziwego życia. I te zagubione przedmioty. Książka, okulary, zegarek - goń sobie po pietrach i sprawdzaj możliwe lokalizacje, kiedyś to były do skontrolowania dwa kąty na krzyż. Generalnie - więcej przestrzeni - więcej miejsca dla rozlokowania się chaosu, brudu i domowych czarnych dziur.


Ale ten widok z okna...


To ja sobie teraz może pomarzę o kierowcy, ogrodniku, kucharce, sprzątaczce i pokojowej. A co!

Obraz: Dante Gabriel Rossetti, Reverie, Public domain

1 komentarz:

  1. Ha ha ha! Są plusy i minusy. Dla mnie więcej plusów jednak. Dlatego wróciłam ja, córka marnotrawna do domu rodzinnego i na łono natury prosto z wielkiego miasta.

    PS. Widzę że zaczęłyśmy blogową ścieżkę niemal w tym samym czasie, miło się czyta Twoje teksty. Pozdrawiam i zapraszam serdecznie do mnie.

    OdpowiedzUsuń