Doprawdy nie wiem, dlaczego w Polsce kobiety nie chcą rodzić chorych dzieci. Państwo im nieba przychyla - a te nie!
(Ja wiem, że dziecko ma na ogół i ojca i matkę, jednak ta ostatnia zazwyczaj nie zmywa się w trakcie, pozwolicie więc, że nią zajmę się w tym poście).
Zasiłek
Jak matka pracuje, to dostaje jakieś 500 zeta na miesiąc. Za to spokojnie zatrudni wykwalifikowaną pielęgniarkę na osiem godzin dziennie ( a nawet 10 - jak dojeżdża), a i na premię jeszcze zostanie. Jak nie pracuje - dadzą jakieś 1300, no to proszę państwa jest szał! A jeszcze dopłata do pieluch (dwie dziennie, przecież w razie czego można przeprać, wysuszyć, nie wymyślajmy problemów!) i innych medycznych gadżetów.
Do tego za darmo przychodzi opiekun do wsparcia, to mamuśka i na kawkę wyskoczy z przyjaciółką, i na szoping i na masaż, bo przecież musi o siebie dbać.
Edukacja, leczenie
Koniec gry
Taka mamusia nie musi się martwić, czy dziecko umrze przed nią czy po niej - bo tak - jak ona zejdzie pierwsza, to przecież potomek trafi do luksusowego państwowego ośrodka (takie wiecie, SPA bardziej), a gdyby jednak ona przeżyła, to jeśli nie znajdzie pracy po 30 letniej opiece nad dzieckiem, to przecież dostanie za to jakaś emeryturę - o ups, nie? a to jak tyle kasy dawali miesięcznie, to chyba coś odłożyła, nie?
Adopcja
A gdyby jednak nie zdecydowała się na wychowanie dziecka, to może oddać, prawda? Kolejka do adopcji takich ciągnie się kilometrowa, z rąk sobie wyrywają - pewnie przez te profity, co to je wyżej opisałam?
No dobra, bo ktoś mi chyba czegoś do kawy dosypał...
Tak poważnie
Ale fakt jest taki, że u nas rodziny z osobą niepełnosprawną mają po prostu bardzo ciężko.
Zastanawia mnie, dlaczego w kraju, gdzie o w miarę godne życie dla tych ludzi walczą głównie fundacje, grupy rodziców i kilku nawiedzonych oszołomów, a to co robi władza to jakieś śmieszne namiastki - można by karać matki, które nie zdecydują się na urodzenie takiego dziecka. Ustawowo wprowadzić obowiązek życiowego heroizmu.
A może by tak w końcu na poważnie zająć się tym problemem? Jak zasiłek - to wystarczający nie tylko na przetrwanie, jak placówka opieki dziennej - to nie taka z dojazdem 3 godziny w jedną stronę? Pomoc psychologiczna dla opiekunów - bo przecież świadomość, że sami na swoich barkach dźwigają tak wielki ciężar to bardzo traumatyczne doświadczenie. Tak, by to życie było jak najbardziej podobne do "normalnego". Za trudne? Za drogo?
Łatwiej zmienić ustawę, niż prawdziwe życie.
Zdjęcie Pixabay RalfBeck
W naszym kraju ogólnie żyje się ciężko. Wychowanie i utrzymanie zdrowego dziecka jest wyczynem, a co dopiero opieka nad dzieckiem potrzebującym stałej pomocy. Władza generalnie ma to w głębokim poważaniu... próbują robić cokolwiek żeby ludzie nie gadali, ale do standardów z innych krajów jest nam bardzo daleko. Dla mam które urodziły chore dzieci należy się ogromny podziw i szacunek. Wymaga to ogromnej odwagi i siły walki. Oby jak najszybciej takie mamy mogły liczyć na prawdziwą pomoc ze strony państwa, a nie tylko na jej namiastkę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie - jak najszybciej. Niby się poprawia, ale podwyżka o 100 zł co rok to jednak lekka kpina. A na inne rzeczy jakoś są pieniądze. Tylko te matki pewnie nawet nie głosują - kto by został z ich dzieckiem?
UsuńLogika rządzących: zmusić kobietę do urodzenia dziecka za wszelką cenę, olać i kazać sobie radzić samemu. Mam nadzieję, że przyjdzie opamiętanie...
OdpowiedzUsuńMatki, które mają niepełnosprawne dzieci na pewno nie dadzą rady o siebie zawalczyć...
UsuńNie potrafie si chyba o tym wypowiedzieć, bardzo pragnę drugiego dziecka, tak bardzo, że.....no nie byłoby mi wszystko jedno, ale kochałabym równie mocno jak pierworodną, która jest zdrowa :)
OdpowiedzUsuńAle ja właśnie nie piszę o miłości i wartości niepełnosprawnych, tylko o tym, że państwo olewa problem, który jest. Zwłaszcza, że można przecież urodzić całkiem zdrowe dziecko, a za jakiś czas znaleźć się w tak trudnej sytuacji.
UsuńTo jest bardzo trafiony komentarz do rzeczywistości którą mamy. Niestety. Ale wygląda to tak że nikt z rządzących nie jest zainteresowany rozwiązywaniem spraw trudnych. Na tapete brane są te które jakoś da się załatwić.
OdpowiedzUsuńPo co się trudzić trudnymi?
UsuńNajbardziej przykre jest to, że wszyscy wypowiadają się w imieniu tych, których problem dotyczy. Czy słyszycie w tym wszystkim głos matek chorych dzieci? Czy te matki zabiłyby swoje dzieci? Nie! One potrzebują wsparcia. Z każdej strony. To są osobiste dramaty, które czasami trwają całe życie, czy trzeba dokładać im jeszcze więcej? Ostatnie dni, tygodnie, miesiące pokazały kolejne oblicze Polaków - niemyślących, pozbawionych empatii, wyobraźni, krzykliwych, wypowiadających się w czyimś imieniu, nie potrafiących racjonalnie myśleć i przewidywać.
OdpowiedzUsuńGdyby krzykacze poświęcili dwie godziny na odwiedziny w takiej rodzinie (przejmując pełną opiekę - matka poszłaby na kawkę) może coś by zrozumieli?
UsuńKrzyczącym nie przechodzą nawet takie myśli przez głowę. Ich celem jest jedynie sianie nienawiści, nietolerancji, a nie wykazanie się empatią i zrozumieniem. Najgorsze jest to, że całe rzesze marionetek bezrefleksyjnie im przytakuje.
Usuńmoja kuzynka- z zawodu fizjoterapeutka. Przez lat naście pracowała w szpitalu z chorymi dziećmi gdzie je rehabilitowała i zarabiała jakieś tam pieniążki. Na jakąś tam emeryturkę jej spływało z tej wypłaty ( o sensowności modelu składek emerytalnych tutaj się nie rozwodzimy tylko o systemie, prawda?) . Po 8 godz pracy wracała do domu i żyła sobie swoim życiem. I zaszła w ciążę. Zdrowy dzidziuś okazał się jednak niezdrowy. Miał przeżyć jako roślinka 3 lata. Mama jako doświadczony rehabilitant pracowała ze sowim własnym dzieckiem w domu siedząc na opiekuńczym. tak dobrze pracowała przez nie już 8 godzin jak wcześniej ale po 20 dziennie. Nie dostając wypłaty i nie płacąc składek na swoją własną starość pracowała tak dobrze, że dziecko przeżyło lat 8. Nie muszę pisać o tym ,że po 8 latach ta mama nie miała już lat 30 , prawda? I że pań w wieku po 40 tak chętnie do pracy nie przyjmują. Na szczęście ona znalazła. Ale gdyby nie znalazła??? I ile teraz musi pracować aby nadrobić te 8 lat i mieć z czego żyć? I co by zrobiła gdyby synek pożył lat 16 ? Trudne decyzje byłyby mniej trudne gdybyśmy mogli je podejmować mając pewne koło ratunkowe , które nas podtrzyma jeśli będziemy tonęli. A tu mówią hop! Umiesz pływac to przezyjesz...nie umiesz to toń . Skakać musisz.
OdpowiedzUsuńWłaśnie matka zajmuje się najlepiej, a mimo to dostaje od państwa dużo mniej niż idzie na utrzymanie takiego dziecka w ośrodku. To jest paradoks!
Usuńbrak mi słów na to wszystko...
OdpowiedzUsuńBo to bardzo trudny temat
UsuńTak jak napisałam u mnie - łatwo ludziom nakazac jak mają żyć, a potem umyc ręce. Najlepiej to krzyczec jakieś ideowe hasła o obronie życia, ale potem się zmyc jak trzeba tej osobie pomóc godnie żyć.
OdpowiedzUsuńHasła tak ładnie wychodzą z gardeł, ale żeby jakoś realnie pomóc? Po co.
OdpowiedzUsuńTaka poważna jesteś i takie trudne tematy poruszasz, nie na moją głowę dziś... Matki dzieci nie pełnosprawnych mają przesrane, ale wiesz co? Chyba jeszcze gorzej mają matki swoich dorosłych niepełnosprawnych dzieci. Znam takie przypadki, im się nic nie należy. bo dziecko ma już 19 lat a nie 17...
OdpowiedzUsuńTo właśnie kolejny argument za tym, że trzeba zacząć od poprawy ich sytuacji. Bo to nie jest dziecko, które "pójdzie z domu".
UsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń